Umierające miejsca

Bliższe i dalsze okolice dawnej Piły w nawiązaniu do historii.
Awatar użytkownika
dynus
Posty: 2
Rejestracja: 07 cze 2009, 22:10

Umierające miejsca

Post autor: dynus »

Witam Was...to mój pierwszy post i temat na tym forum mimo że od dawna czytam Was to dopiero teraz postanowiłem się zarejestrować i wyskoczyłem z tym tematem... natknęły mnie do tego ostatnie wycieczki rowerowe i miejsca które bezpowrotnie umierają i nikt się nimi nie interesuje... może nawet nie wie że istnieją... wklejajcie tu swoje znaleziska nie tylko z Piły... niech to będą domy, ruiny, drzewa, jeziora... by ślad po nich pozostał... może za jakiś czas już nie będzie po nich śladu.

Jakiś czas temu wracając z Piachów w kierunku górnego miedzy torami odnalazłem ruiny domu, jest dziwnie zbudowany bo jest tam kilka kominów i bardzo wąskie okna a podłoga wypłytkowana... budynek był połączony z drugim gdzie pozostał tylko jakiś piec i pniak podobny jakie kiedyś mieli w sklepach mięsnych... może ktoś wie co się tam znajdowało???

Obrazek Obrazek

Jeśli znacie podobne miejsca zachęcam do wklejania zdjęć...by pamięć o nich nie zaginęła... niech to będzie nawet stara szopa... ale ona była tu u nas... i kiedyś nasze dzieci znajdując jakaś starą deskę będą się zastanawiały skąd ona pochodzi... pamiętajcie... fotografia jest wielka, dzięki niej piszemy historię.
Awatar użytkownika
Tom
PRZYJACIEL
Posty: 722
Rejestracja: 17 cze 2005, 23:00
Lokalizacja: - Vienna

Re: Umierające miejsca

Post autor: Tom »

Pamiętam jeździłem tam w latach 80-tych nad jezioro. Ten domek należy do PKP, były w nim jakieś magazyny w związku z przetokiem, czyli wzgórza rozrządu gdzie przetaczano-sortowano wagony. Kiedyś była na nim tablica informacyjna. Jak 90% torów rozkręcono, po zlikwidowaniu ZNTK wszelkie budynki PKP położone nad torami popadły w ruinę. Nie rozumiem po co komu były potrzebne stare poniemieckie okiennice i futryny? Ta dewastacja to po prostu bandyctwo.

Tom
Awatar użytkownika
dynus
Posty: 2
Rejestracja: 07 cze 2009, 22:10

Re: Umierające miejsca

Post autor: dynus »

Dzięki za odpowiedź Tom... ja myślę że tam coś jeszcze musiało być ze względu na ten piec, pieniek a obok stoi betonowy stół... a co do dewastacji to się zgadzam... tylko dlaczego w tym kraju zawsze tęsknimy do tego czego już nie ma... a jeśli jeszcze jest to przymykamy oko i spokojnie patrzymy jak to niszczą... nie mowie tylko o tym domku nad torami ale ogólnie... chcą nam zniszczyć odlewnie by postawić kolejny megamarket, zabytkowa obrotnica popada w ruinę... nie mamy zbyt wiele zabytków... szanujmy to co mamy.
Awatar użytkownika
pavvlo
ADMINISTRATOR
Posty: 786
Rejestracja: 04 kwie 2005, 23:27
Lokalizacja: Piła
Kontakt:

Re: Umierające miejsca

Post autor: pavvlo »

faktypilskie.pl pisze:Obrazek

Ścieżkami pamięci i wstydu

Impreza udała się znakomicie. Wyczerpaliśmy niemal cały program wycieczki, prócz pozostałości cmentarza ewangelickiego w Tarnówce, a to ze względu na brak miejsca do bezpiecznego zaparkowania takiej ilości motocykli.

Obrazek

Obrazek

Zaczęliśmy od Jastrowia wizytą w Izbie Pamięci zorganizowanej przez tutejszego pasjonata Dariusza Górznego. Aż dziw bierze, że w mieście o tak bogatej historii jest tylko jedno jedyne miejsce, gdzie można zapoznać się z materialnymi artefaktami codziennego życia dawnych jego mieszkańców, zebranymi na mikroskopijnej powierzchni. Widać, że w klimacie ciągłego pośpiechu, w pogoni za pieniądzem, historia i przeszłość zostają w blokach startowych…

Obrazek

Obrazek

Następnie poprowadziłem grupę na cmentarz ewangelicki, gdzie zestawienie obrazu tamtej, pięknej nekropolii z rzeczywistością wywołało co najmniej zdziwienie. Krótko przedstawiłem obraz starych założeń cmentarza, kiedyś bardziej przypominającego park, które jeszcze po wojnie według opowiadań starszych mieszkańców były ozdobą prawie nietkniętego wojną Jastrowia. Przypomniałem ustawę o cmentarzach z 1959 roku i jej późniejsze skutki dla takich miejsc oraz „obdarzyłem” uczestników tytułem ambasadorów pamięci o ludziach przez stulecia tworzących miasto.

Obrazek

Program pobytu w Jastrowiu zakończyliśmy na żydowskim kirkucie, gdzie czekał na nas regionalista i felietonista Roman Koenig. Spacer między macewami był jeszcze bardziej pouczający, czego dowodziły liczne pytania i pobudzona ciekawość przeszłości. Okazuje się w takich sytuacjach, jak mało wiemy o pobliżu naszych małych ojczyzn! Jest zadziwiające, że wraz ze społecznością "wyparowały" wszelkie materialne dowody jej wielowiekowego istnienia. W zbiorach brakuje judaików, a ludzka pamięć jest skutecznie indoktrynowana pod kątem utrwalania białej plamy po Żydach! Jednak nie było zbyt wiele czasu na prelekcje, a refleksje zgodnie z założeniami miały pojawić się u motocyklistów po powrocie. Żeby je wywołać powołałem się na cytat z publikacji p. Koeniga o sytuacji i planach dotyczących tego miejsca zakończonym filozoficznym odniesieniem do pojęcia wstydu.

Obrazek

Obrazek

Kolejnym przystankiem miała być Tarnówka, lecz świadomie zrezygnowałem z tego miejsca na rzecz dłuższego pobytu w Sokolnej. To mała krajeńska wioska, lecz nie mniej ciekawa od innych, większych miejscowości. Jest tam pięknie położony, pseudogotycki kościółek z przełomu XIX i XX oraz dwa zapomniane cmentarze ewangelicki i katolicki „u rozstaju dróg”. Dla wywołania nastroju zacytowałem treść mojej zagadki, jaka pokierowała inną grupę w 2009 roku w to samo miejsce, aczkolwiek z różnym od bieżącego przesłaniem lokującym punkt ciężkości na dziecięcym nagrobku Idy Tonn z krzyżem odlanym w żeliwie. Dziś tego krzyża już nie było na swoim miejscu, podobnie innych skutecznie zawłaszczonych przez złodziei! Leżał nieopodal w krzakach wyłamany ze swojego cokołu, już przygotowany do transportu…

Obrazek

Obrazek

To właśnie następny akcent wstydu na ścieżkach pamięci! A wieś, typowa wielodrożnica jest cudowna, zapyziała i pachnąca z mieszkańcami, że do serca przyłóż…

W Krajence najpierw dokonaliśmy lustracji cmentarza ewangelickiego, gdzie właśnie trwają prace adaptacyjne pod rozbudowę komunalnego miejsca pochówków. Stąd, jak na dłoni rozpościera się ogrom dewastacji widocznej szczególnie spektakularnie w przestrzeni pozbawionej naturalnej, roślinnej osłony. Doskonale widoczny jest układ alejek, poszczególne kwatery i okropny, księżycowy krajobraz zniszczonych grobów, niemal całkowicie pozbawionych tożsamości ich właścicieli! Mam jedynie nadzieję, że projektowane symboliczne lapidarium, choć częściowo ukoi pamięć o tamtych ludziach… Choćby na podobieństwo kolejnego obiektu w Krajence, jakim są pozostałości po miejscowym kirkucie. Kilka macew, cudem uratowanych na przełomie 2011/2012 z miejskiego wysypiska śmieci świadczy, że jeśli się chce, to można coś dla niegdysiejszych mieszkańców zrobić. Żeby ponownie nie ulecieli w nicość, jak za sprawką Niemców i ich programu eksterminacji przez kominy krematoryjne…

Obrazek

Z Krajenki pojechaliśmy do Czajcza, żeby opisać historię Kulturkampfu i historii Krajny na przykładzie ziemiańskich rodzin von Goltz i Küpfer z sułtańskim mauzoleum Heinricha Küpfera w dawnym założeniu parkowym. Ta część już była wcześniej wielokrotnie przerabiana podczas innych wycieczek, jednak widok jako tako zachowanej ruiny ponownie podziałał na wyobraźnię, którą podsycałem ciekawostkami uzyskanymi od pilskiego konserwatora zabytków Romana Chwaliszewskiego.

Obrazek

Nie inaczej było w mrocznym parku w Jeziorkach Kosztowskich, gdzie znów odkrywaliśmy znakomitą przeszłość skomplikowanych relacji narodowościowych na Krajnie zwiedzając kaplicę rodziny Büttner. Stopniowałem nastrój grozy, by w kulminacyjnym momencie pokazać to, co kryje krypta pod posadzką kaplicy – zmieszane ze sobą ludzkie szczątki, resztki trumien, gruz, butelki po alkoholu i zwykłe śmieci. Bardzo pouczające było spotkanie z lokalnymi mieszkańcami, a najważniejszy był w tym ich stosunek do miejsca naszej pielgrzymki. A właściwie brak jakiegokolwiek stosunku!

Obrazek

W Osieku nad Notecią mieliśmy popas u zaprzyjaźnionej formacji motocyklistów i tu muszę z dumą przyznać, że zazdroszczą nam pomysłów na jednodniowe, ale pouczające wypady. Posileni, z zaspokojonym pragnieniem, pojechaliśmy do Brzostowa, do mojego najnowszego odkrycia - opuszczonego cmentarza w Starym Brzostowie. Przygotowałem krótką, lecz treściwą prelekcję o przeszłości wsi, sięgając do korzeni miejscowości oraz znanych właścicieli okolicznych majątków, jak choćby polskiej rodziny Szembeków skutecznie wypartych przez falę germanizacyjną.

Zburzony kościół i zachowana kaplica rodziny Rosenau oraz wielki dół po grobowcu rodziny Berlinicke stanowiły doskonałą kanwę do opowieści o innych postaciach z tamtych czasów łączących się z Brzostowem. Nie pominąłem księdza Malińskiego i ostatniego właściciela, nieszczęsnego Wacława Popiela. Wspierał mnie dziennikarz Tygodnika Nowego, pan Lech Cabański, który w międzyczasie dojechał na miejsce umówiony kilka dni wcześniej.

Obrazek

Ostatnim punktem wycieczki był nasz Leszków i to co zostało po cmentarzu jenieckim ze szczególnym uwzględnieniem ostatniej dewastacji w zimę 2012/2013. Widok zniszczonej kwatery muzułmańskiej jest co najmniej przygnębiający, podobnie do potrzaskanych macew! W zestawieniu z ciszą tego miejsca, na uczestnikach wielkie wrażenie zrobił dysonans niemego krzyku podnoszącego się ze zbezczeszczonych miejsc. Tu wstyd i pamięć zmieszane ze sobą, jak żywe stawały się wręcz namacalnym przesłaniem równie wyraźnym, jak motto wycieczki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I to już wszystko, no może poza jednym wydarzeniem z wczorajszej niedzieli, a więc dnia następnego po wycieczce. Nie mogłem jakoś przejść do porządku dziennego nad połamanym krzyżem Idy Tonn w Sokolnej. Po południu umówiłem się telefonicznie na wizytę u ks. proboszcza Ruszkowskiego w Tarnówce i efektem godzinnej pogawędki była zgoda na… złożenie krzyża przy kościele i obietnica przemówienia do sumień mieszkańców, by skutecznie chronili pamięć o poprzednikach.

Nie chciałem czekać na kolejną okazję i zaraz pojechałem zrobić to, co było celem rozmowy na plebanii. Okazało się na miejscu, że w krzaczorach leży nie jeden, a trzy połamane krzyże i ciężar każdego wykracza poza moje możliwości. Natychmiast wezwałem pomoc i wspólnymi siłami zataszczyliśmy krzyże w nowe miejsce. Przed kościołem stoi już jeden taki, uratowany przed kradzieżą, stojący niegdyś na ewangelickiej mogile Johanna Raetza, bogatego rolnika z wielopokoleniowej, tutejszej rodziny wymienianej wielokrotnie w niemieckich źródłach. Nie obyło się bez pozytywnego kontaktu z lokalnymi, którzy byli co najmniej zaskoczeni ingerencją ‘obcych’ w ich świat. Nawet z pewną dozą wstydu odkryli żal, że stare cmentarze nie służą ich społeczności zmuszając do peregrynacji do Tarnówki. To także pozytywny skutek wycieczki, nie licząc uzyskanego zobowiązania do opieki nad złożonymi artefaktami i być może miejscem skąd one pochodzą.

Tak więc spełniliśmy dobry uczynek i wywołaliśmy, moim zdaniem, małą falę ludzkich refleksji opartą na pozytywnych emocjach. Kto wie, jakie owoce to przyniesie?

Wojciech Skowroński


Źródło: www.faktypilskie.pl
Data wydania: 22 maja 2013
ODPOWIEDZ

Utwórz konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji..

Musisz być zarejestrowanym użytkownikiem, aby móc opublikować odpowiedź.

Utwórz konto

Zarejestruj się, aby dołączyć do Nas!
Zarejestrowani użytkownicy, mają dużo więcej przywilejów, związanych z użytkowaniem forum.
Rejestracja i korzystanie z forum jest całkowicie bezpłatne.

Zarejestruj się

Zaloguj się