Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Fakty, wydarzenia i ciekawostki z życia powojennej Piły w nawiązaniu do historii.
Kreska
PRZYJACIEL
Posty: 105
Rejestracja: 09 lis 2006, 22:57
Lokalizacja: zagranica

Post autor: Kreska »

Jerzyku, mysle, ze byloby to bardzo pozyteczne dla tego tematu i forum w ogole, gdybys zechcial skupic sie na warunkach zycia w Pile w tym najwczesniejszym okresie powojennym. Wspomnialam tu gdzies, ze chce traktowac ten temat dosc szeroko i spedzanie czasu nie ograniczac do rozrywki, ale rozumiec jako zycie na codzien i od swieta.

Zamieszkales w Pile, jak piszesz, w roku 1946 i byles juz uczniem I klasy. Przybycie do nowego otoczenia powinno bylo byc znaczacym wydarzeniem. Potem adaptacja do srodowiska, nie tylko Twoja, ale calej rodziny. Gdzies trzeba bylo rozne rzeczy zalatwiac, kupowac jedzenie, chodzic do szkoly, do pracy, do lekarza, zdobywac meble (byly jakies punkty, gdzie meble przydzielano).
Byloby interesujace poznac warunki panujace w Pile zaraz po wojnie, warunki rozpoznawane oczami dziecka. Dziecko co nieco zauwazalo w procesie zasiedlania Pily.
Jestes tu jedynym, ktory moglby opowiedziec nam o tym przedziale czasu (np od 1946 do 1950 roku). Jesli wyda Ci sie ta propozycja czyms zachecajacym, zacznij prosze te opowiesci. Nie sadze bys mogl zrobic to za jednym razem. Pewne wiadomosci mozna, oczywiscie z Twoich postow wyczytac, ale byloby fajnie miec je uporzadkowane.
Wyobrazam sobie, ze moglbys zaczac od tego jak przyjechales po raz pierwszy pociagiem (jakim wagonem?), a moze ciezarowka...i zaczales obserwowac z jakims wlasnym odczuciem.
Pozdrawiam.[/b]
suchoj 22
Posty: 5
Rejestracja: 08 lip 2010, 11:01

Re:

Post autor: suchoj 22 »

sokol 22 pisze:WITAM !!! wszystkich ze swojej strony chciałbym w tym temacie dodać tylko tyle, że choć mój pesel zaczyna się od cyfry 7, to bardzo lubię czytać o tym jak to się działo i co robiło w naszym mieście, że się tak wyrażę za czasów prl-u. Czasy i system był inny a to miało wpływ na życie codzienne Pilan. Codziennie tu zaglądam! i szkoda tylko że tak niewielu chce się podzielić tą wiedzą!!! Czekam na dalsze posty a za dotychczasowe bardzo dziękuje!!! Od siebie chciałbym coś dodać ale jestem zbyt młody by to zrobić. Dziękuje i pozdrawiam!!!
WITAM, to mój post, napisany ponad 3 lata temu. Pozostał wielki żal że temat umarł?!
Z lotniczym pozdrowieniem: por. Picia :wink: Suchoj famili
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

Nie jestem zbyt przekonany, że temat umarł!!!!
Tylko widzisz w życiu jest jak na wyścigu kolarskim. Nie dość, że pod górę to jeszcze po bruku, nie dość że po bruku to jeszcze pod wiatr i deszcz zaczął padać a mało tego temperatura siadła o te głupie 10 stopni i z 18 czy 20 zrobiło się 10 (czytaj zimno) i głód zaczął dokuczać i powietrze coś schodzi z tylnego koła i przerzutka nie rzuca tak jak powinna... Widzisz tak się głupio złożyło, że i Hrabia przestał pisać a szkoda bo miałem zamiar z nim podyskutować np. o nazwiskach osób na zdjęciach umieszczonych przez niego (dot. żużla, itp.) i... Kreska, tak jakby się obraziła???
A może wiesz czemu "przysiedli" - "zgredowie", "staroci" i wcześniej urodzeni? A może nie dzieje się to bez winy tych "później urodzonych" i ich przekory czy...
Jeśli naprawdę jesteś zainteresowany tym co pozostało w mojej pamięci gdym miał lat 7, 8, 9 czy 16 bądź 18 i co pamiętam z tamtych lat Piły, poczekaj nieco.
Na razie (po ciężkiej operacji serca w Klinice Kardiochirurgii w Aninie) wracam do drugiego życia, między nimi było 103 minuty wyłączenia serca i praca - życie na łasce aparatu.
Co prawda to już od tamtego dnia minęło 5-ć miesięcy, ale!!!???
Przecież... w 1945 roku byłem uczniem I-szej klasy szkoły nr 3 im. T. Kościuszki!!! (mam jeszcze te świadectwa) a nie jak ktoś gdzieś napisał im Brzechwy!?
W każdym bądź razie obiecuję!!! Jeśli będę żył odezwę się a gdybym milczał "daj cynk" na tym temacie!!! no np. za dwa czy trzy tygodnie???!!!
Awatar użytkownika
Tom
PRZYJACIEL
Posty: 722
Rejestracja: 17 cze 2005, 23:00
Lokalizacja: - Vienna

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Tom »

A może wiesz czemu "przysiedli" - "zgredowie", "staroci" i wcześniej urodzeni? A może nie dzieje się to bez winy tych "później urodzonych" i ich przekory czy...
Suchoj 22!
Tu masz odpowiedź (moje spostrzeżenie - jestem właśnie tego samego zdania).

Tom
Jaca
Posty: 50
Rejestracja: 21 sty 2010, 22:18

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jaca »

Jerzyk wracaj do zdrowia, posiadasz takie informacje w temacie historii Piły, że aż żal byłoby gdyby nie ujrzały światła dziennego. Wielki szacunek i zdrówka dla weterana DAWNEJ PIŁY.
Kreska
PRZYJACIEL
Posty: 105
Rejestracja: 09 lis 2006, 22:57
Lokalizacja: zagranica

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Kreska »

Kłaniam się wszystkim i pozdrawiam serdecznie.
Jerzyku, Tobie zwłaszcza życzę dużo zdrowia. Tak poza tym, to przeczytałam Twój post ze zdziwieniem. Nie rozumiem skąd to przypuszczenie, że jestem obrażona :rolleyes: . Na kogo i o co? ... Bardzo Cię proszę, wróć do mojego ostatniego wpisu na tej samej stronie. Zachęcałam Cię do kontynuowania tematu i dziś to robię.
Hrabia się wycofał. Bardzo mi żal, ale szanuję jego decyzję. Ja zamilkłam, nie widząc dalszego zainteresowania. Ciebie mam przede wszystkim na myśli, bo Ty mógłbyś tu sypać konkretami.
Ja byłam dzieczynką, więc moje możliwości poznawania miasta i okolic były dużo mniejsze niż chłopców, ale i tak mogę powiedzieć, iż miałam okazję uczestniczyć w sytuacjach mrożących krew w żyłach, znajdować się w miejscach, w których nie powinnam. Oj, dobrze, że rodzice o tym nie wiedzieli! :lol:( Pisałam już o tym, o minach na Wzgórzu Mewisa np.).
Myślę, że niemało tu naprodukowałam wypracowań. Na więcej nie mam pomysłu, bo i brak już w moich wspomnieniach czegoś istotnego. Przypuszczam, że byłabym w stanie coś "odkopać", do czegoś się odnieść, gdyby ktoś pociągnął dalej ten temat.
Zaglądam na forum nie tak często jak dawniej, ale nie jestem obrażona :D . Jestem zachwycona, że to forum istnieje, a ja jestem jego przyjacielem. Serdeczne pa!
Kreska
PRZYJACIEL
Posty: 105
Rejestracja: 09 lis 2006, 22:57
Lokalizacja: zagranica

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Kreska »

P.S. I żeby nikogo nie raziło (w tym mnie), sprostuję, że chodzi o Wzgórze Warsztatowe.
Awatar użytkownika
Tom
PRZYJACIEL
Posty: 722
Rejestracja: 17 cze 2005, 23:00
Lokalizacja: - Vienna

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Tom »

Dzień Dobry, kochana Kresko!
Czekam, czekam, na Twoje wspomnienia, są źródłem informacji, historii powojennej Piły.
Ciekawe, interesujące i wartościowe. Bez Ciebie, i Jerzyka ten temat stoi w miejscu. A przecież tyle wydarzeń i przeżyć dawnych mieszkańców, jest mam jeszcze nieznanych.

Pozdrawiam Serdecznie
Tom
Awatar użytkownika
czeslaw
MODERATOR
Posty: 321
Rejestracja: 15 maja 2005, 14:03
Lokalizacja: Pila Bismarckstrasse

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: czeslaw »

Kresko nie daj się prosić :) Pisz, fajnie się czyta takie wspominki.
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

Jerzyk pisze:Hrabia przestał pisać a szkoda bo miałem zamiar z nim podyskutować np. o nazwiskach osób na zdjęciach umieszczonych przez niego (dot. żużla, itp.) i... Kreska, tak jakby się obraziła???
To nie było żadne przypuszczenie tylko takie prowokacyjne założenie, które spełniło swoje zadanie: KRESKA SIĘ ODEZWAŁA!!! I fajno jest!
Moi drodzy niebawem - dziś a może jutro!!! Odezwę się na pewno - bo okazja ku temu jest znakomita wręcz jedyna!! Nie potrafię dokładnie - co do dnia - napisać w którym dniu choć całe swoje życie przyjmowałem, że stało się to 10 lutego 1946, nie wykluczam, że było to albo dzień wcześniej albo dzień póżniej ale jedno jest PEWNE!!!! Uczestniczyłem w pochodzie z orkiestrą przez miasto Piłę w pierwszą rocznicę jej wyzwolenia. I gdyby nie ta orkiestra... to może dziś nie pamiętał bym...
A to przecież już 65 rocznica tamtych dni. Moich pierwszych dni w Pile!!!
I druga sprawa przymierzam się do otwarcia nowego wątku takiego w którym mogli by "wystartować" wszyscy, nie będą do tego potrzebne żadne licencje ani specjalne uprawnienia - a wiem co piszę, jestem jak dotąd w mojej ulubionej dyscyplinie jedynym sędzią honorowym kiedyś mieszkającym czy wychowanym w Pile!! Zatem już niebawem... lada dzień!!!
PS. Kresko - cieszę się niezmiernie, ze się odezwałaś!!!
Kreska
PRZYJACIEL
Posty: 105
Rejestracja: 09 lis 2006, 22:57
Lokalizacja: zagranica

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Kreska »

Jak mi miło, jak mi ciepło :D . Dziękuję Tom za przyjazne słowa i Twoje nieustające wsparcie. Dziękuję Czesławie, dziękuję Jerzyku. Tak mi przykro, że ja już nie jestem w stanie snuć opowieści, a co najwyżej mogę czasami coś wtrącić. Byłabym ogromnie pocieszona, gdyby Jerzyka trzymało natchnienie i gdyby dołączyło tu paru zgredków i dorzuciło swoje co nieco. Gdyby jednak zabrakło chęci i siły, myślę że warto od czasu do czasu otworzyć ten temat choćby na krótki czas. To wszystko, co już w nim zostało napisane uważam za cenne. Jest tego faktycznie niemało (właśnie sobie trochę poczytałam).

Wrzucam dzisiaj obiecaną Wam już dawno fotkę z zaręczyn Androny Linartas z Alfredo Callesem z roku 1961. Takie zdjęcia sprzedawano na dziedzińcu kościoła podczas ich słynnego ślubu. Na tym ślubie byłam i ja. Szkoda, że to zdjęcie nie ukazuje zbyt dokładnie pani Androny, a zaręczam, że była piękna jak marzenie.
Tym miłym akcentem zakończę mój dzisiejszy post.
Pozdrawiam serdecznie!

Obrazek
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

No to pozwolę sobie zacytować (Kogo???): "Słówko się rzekło, kobyłka u płotu" - obiecałem, muszę dotrzymać!!!
Ale zanim do rzeczy to dwa zdania - tylko pozornie do Kreski - widzisz pozwoliłem sobie dziś "przelecieć" tylko to forum (Piła po roku 1945) i z przerażeniem stwierdzam, że forum zaczyna cierpieć na chorobę starczą albo na uwiąd starczy, czyż byśmy tylko my "starostwa" mieli ożywiać to forum??? Choć na stronie głównej jest zapis z którego wynika, że to co napiszę jest nieprawdą. Stwierdzam z "przerażeniem", że (chyba?) zamiera "zapał ojców założycieli" albo już się wystrzelali???
Moje przerażenie to 16 tematów od 2007 roku NIKT nie odwiedził!
Od 2008 roku nikt nie odwiedził 15 kolejnych tematów, no i 16 tematów ostatni raz otwierano i pisano w nich w roku 2009. W roku 2010 życie zakończyło 21 tematów. A w bieżącym roku pisano w zaledwie 6+ciu!!!
Co to znaczy? Patrz wyżej!!!
wako56
Posty: 1
Rejestracja: 04 gru 2010, 12:25
Lokalizacja: Wałcz

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: wako56 »

Z zainteresowaniem obserwuję Wasze wypowiedzi o starej Pile, ale jako, że jestem a Wałcza to za dużo nie mogę się wypowiedzieć, ale pamiętam moje wyprawy z kolegą do Piły na poszukiwanie skarbów między innymi do zburzonego kościoła i innych miejsc w okolicy. Piszcie jak najwięcej, wspomnienia wracają :)
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

Przepraszam ale idzie mi wyjątkowo pechowo. A to najpierw zamienia mi się klawiatura w klawiaturę maszyny do pisania (czy może mi ktoś powiedzieć jak to odwrócić?) a potem dwukrotnie po napisaniu już obszernego tekstu nagle całość mi ucieka! gdzie? i jak to odnaleźć - bo takie przypadki miałem już kilka razy szczególnie jak nieuważnie piszę i przypadkiem trącę jakiś sąsiedni klawisz. Jeśli mogę prosić o podpowiedz. Będę wdzięczny.

Zacznę po raz trzeci tym razem może szczęśliwiej.

Kreska pisała w jednym ze swoich postów - bodajże w tym wątku, że powinienem się podzielić swoimi zapamiętanymi wrażeniami z pierwszych dni w Pile. Pile w lutym 1946 roku !!!
Byłem przecież kawał chłopa (w moim tamtejszym mniemaniu, a nie zdaniem Kreski) zacząłem chodzić do PIERWSZEJ KLASY szkoły podstawowej - wtedy zwanej bodajże powszechną. Tak!!! TAK źle, zanim o Pile to nieco z wojennego życiorysu.
Zanim osiedliśmy z matką w Pile byłem już małym globtroterem (choć wtedy się tego słowa nie używało). Po śmierci ojca przypadkowej jak uważam - zginął od polskich bomb bądź granatów zrzuconych na nich (moim zdaniem bez żadnego rozeznania) przez lotników - pilotów polskiego Pułku Bombowców Nocnych "Kraków", którzy w nocy z 7/8 października 1944 z Mińska wylecieli na rozpoznanie i przypadkowo nadlecieli nad nasze dość odległe od Mińska - miasteczko... Informacja jest w 100% prawdziwa. Już jako dorosły sprawdzałem ją w odpowiednich księgach ustaliłem nawet nazwiska tych pilotów. Ale po co???

No i dalej po śmierci ojca matka ze mną ruszyła na tułaczkę, najpierw przymusową (wygnani przez Niemców) a potem dobrowolną w poszukiwaniu miejsca do życia!!!
Pamiętam w jedną z takich wędrujących nocy o mały włos byśmy zakończyli podróż! Zatrzymali nas "chłopcy" - bandyci Łupaszki (data do ustalenia) i mieli nas rozwalić ale jeden z nich znał mego ojca i na jego interwencje...
Następnej nocy przez babcine okno chciałem widzieć jak strzelają, atakują Powiatową Komendę MO czy UB! Opis tej akcji można znaleźć bez problemu. Ostatecznie po wielu takich rozmaitych przygodach, wielu z nich jako, że nie były nadzwyczajne nie pamiętam - trafiamy do Piły.
Do Piły przyjechaliśmy jak pamiętam normalnymi (chyba?) pulmanowskimi wagonami w nocy. Pamiętam, że po drodze jeszcze za dnia - było widno - pociąg zatrzymał się gdzieś w lesie i mężczyźni (chłopy - jak to się wtedy mówiło) nosili drewno na parowóz - bo mechanik nie miał czym palić!!!
Nie pamiętam jak wyglądał dworzec. Pamiętam, że dzięki jakiemuś życzliwemu mężczyźnie przebrnęliśmy przez zaciemnione (choć coś mi świta, że świecił wtedy księżyc) miasto i kładkę na rzece. Wtedy była to kładka na beczkach. Jak myśmy przez to po nocy przeszli??? Dziś mogę napisać, że tylko Bóg jeden wie. Wiedzieliśmy, że brat matki mieszka na rogu ulic przy kościele świętego Antoniego!!! Ale gdzie ten kościół!
Ten "grzeczny" i życzliwy - byli wtedy tacy chyba nas nie doprowadził do samego kościoła a wskazał gdzie iść dalej.
Nie zapomnę jak zza węgła budynku, wtedy Ludowa 6 czy 8??? ten ostatni przed skrzyżowaniem z Roosevelta po prawej stronie - stoi do dziś! Patrzyłem w prawo i w świecącym księżycu zobaczyłem Krzyż. Byliśmy omal na miejscu bo trzeba było znaleźć tę właściwą bramę i... tego naszego kochanego wujka, który spał jak...
W budynku kiedyś Ludowa 56 na II-gim piętrze w ostatnim pokoju. Nasze dobijanie się i krzyki usłyszał drogerzysta, który na parterze miał drogerię a mieszkał na I-szym piętrze. Nie mogąc dobudzić się wujka przenocował nas u siebie. I zasnąłem... nie zdając sobie sprawy, że z tym miejscem i z tym miastem będę związany faktycznie 39 lat a formalnie do dziś!
Jutro - pierwsze dni w Pile i pierwsza rocznica wyzwolenia Piły. Na pewno!
Kreska
PRZYJACIEL
Posty: 105
Rejestracja: 09 lis 2006, 22:57
Lokalizacja: zagranica

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Kreska »

:jupi: Bardzo się cieszę, że piszesz, Jerzyku. Ciekawe to ogromnie. Czytając Twój tekst, coś właśnie odetkało się w mej mózgownicy, a dotyczy to sposobu dotarcia do Piły celem osiedlenia się. Dawno temu wsłuchiwałam się w opowieści pewnych osób, które przybyły z przeciwnego kierunku, czyli z Niemiec. Należały do sporej grupy wracających z przymusowej pracy w Niemczech np. u bauerów (wydaje mi się, że tak określano niemieckich właścicieli ziemskich). Oni po prostu szli na piechotę dniami i nocami, trzymając się szlaków kolejowych. Część z nich osiadła wcześniej, część w Pile, jeszcze inni wędrowali do swych domów w centralnej Polsce. Ci, co ostali się w Pile, przejmowali domki na obrzeżu miasta i zaczynali życie od nowa. Im wcześniej osiedli tym lepiej, bowiem wchodzili do domów w pełni wyposażonych w meble i wszelaki sprzęt, zanim zostałyby wyczyszczone przez szabrowników.
Pozdrawiam.
Kreska
PRZYJACIEL
Posty: 105
Rejestracja: 09 lis 2006, 22:57
Lokalizacja: zagranica

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Kreska »

P.S. A co do osadników ze wschodu, to również słuchałam opowieści repatriantów. Jechali pociągami w wagonach towarowych. Rodziny wielodzietne miały do dyspozycji pół wagonu. Mogli zabrać najważniejsze swoje rzeczy, parę mebli, jeśli się mieściły, jedną krowę (być może konia). Pojedyncze osoby lub małżeństwa bezdzietne dołączały do mniejszych rodzin. Podróż trwała około dwóch tygodni. Moi znajomi stali jakiś czas na bocznicy w Warszawie i płakali gorzkimi łzami nad zniszczonym miastem.

Właśnie tu, przy tym Twoim wpisie, Jerzyku, znalazłam odpowiednie miejsce na moją uwagę, ale po pierwsze: nie pomyśl czasem, że Ci wypominam pulman :lol: . A po drugie, już nie żartobliwie: zdaję sobie sprawę, że Twoje osobiste przeżycia są drastyczne, a moje uwagi dość suche, więc dodam jeszcze, że jest mi przykro, że współczuję.
pitersen
Posty: 85
Rejestracja: 11 lut 2008, 17:07

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: pitersen »

Jerzyk pisze:pamiętam w jedną z takich wędrujących nocy o mały włos byśmy zakończyli podróż! Zatrzymali nas "chłopcy" - bandyci Łupaszki (data do ustalenia) i mieli nas rozwalić ale jeden z nich znał mego ojca i na jego interwencje...
Następnej nocy przez babcine okno chciałem widzieć jak strzelają, atakują Powiatową Komendę MO czy UB! Opis tej akcji można znaleźć bez problemu
Mam dwa pytania (tylko nie odbierz tego jako atak na Twoją osobę :)

1. Skąd pewność że to byli partyzanci od "Łupaszki"??
2. W jakiej miejscowości znajdowała sie owa Powiatowa Komenda MO czy UB, którą zaatakowali?? Nie napisałeś tego, więc jak mamy odnaleźć opis owej akcji, której byłeś świadkiem?

Czekam na dalszy ciąg Twych wspomnień bo są ciekawe.
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

"Piterson" zanim odpowiem na Twoje pytania - a nie chciał bym zaśmiecać wątku (bo przecież miało być - jak spędzaliśmy czas w wolnej Pile, a ten temat nie dotyczy tego, zresztą i moja wypowiedź poprzednia przeszła "poza") - opowiem Ci o zdarzeniu fikcyjnym ale prawdziwym. Prawdziwe jest to, że dzieje się to w Teatrze Amatorskim PDK - tak Pilskiego, jak się nie mylę lata 60-te 63 albo 64) to prawda a fikcja: sztuka nazywa się "Pałac Sprawiedliwości "gram" "białego" partyzanta, rzecz się dzieje w bezpiece, jestem tak ucharakteryzowany (pobity), że matka moja siedząca w IV-tym rzędzie omal nie traci przytomności. Mój brat (sceniczny jest tym z bezpieki) czerwony niby przerażony moim widokiem przeprasza mnie, że mnie tak potraktowano - niewiele miałem tekstu w tej sztuce (choć jak już chyba wiesz lubię pogadać) ja mu temu niby bratu mówię: Nie przejmuj się nie ma przecież pewności, że gdybyśmy MY wygrali nie przyszło by mi Ciebie powiesić za nabiał!!! A wy nawet bić nie umiecie. Tośmy podkradli z Ogniomistrza Kalenia.
Dodam, że oryginalny tekst odbiegał od tego scenicznego miedzy innymi na moje żądanie. Co prawda nie ma już wśród żywych Bogdana Janickiego, który wtedy był tym moim bratem, ale...
Widzisz różnimy się nazewnictwem "chłopców" mjr. Łupaszki (na "wszelakij słuczaj" PT - pełnym tytułem) ale jest i między nami ta różnica, że ja ich widziałem i zdarzało się w moim życiu nawet z jego byłymi "żołnierzami" w póżniejszych latach (nieświadomie) pijać wódkę... w Grajewie bo ta komenda i to babcine podwórko tam właśnie było!!! Nawet jak kiedyś w pewnym (dziś już nie ma nikogo z nich) towarzystwie, które ukrywało się na bagnach Wizneńskich z okazji jakiejś ichniej rocznicy (to tak trochę po grajewsku) - zdarzyło mi się z nimi pić a były to już lata 70/80 i pochwaliłem się tym swoim przeżyciem. Przy mnie nikt nie bałaknoł. Ale potem... stryjo powiedział, że... ten co siedział po Twojej prawej stronie był przy tym!!! Ale nie on się wstawił, bo ponoć nie znał mojego ojca!!!
Proponuję ugodę - pozostańmy przy swoim nazewnictwie i swoich przekonaniach. OK!!!??? A jeśli chcesz to bardzo proszę możesz na prywat.
I już kończąc ten temat. Na pewno to już "Twoje czasy" - lata 80-te i czasy strajków np. w "Lumenie" czy w "Izolacji".
Będąc kiedyś w Pile spytałem jedną ze znajomych, która pracowała w "Lumenie", dlaczego Langner wybrał pobyt za granicą Polski i nie chce do Polski wrócić podobnie jak Naszkowski!!! Wybacz ale odpowiedź nie nadaje się do publikacji. Być może Twoje znajome tam zatrudnione w tym czasie odpowiedzą na to pytanie.
Nie nie przyjąłem Twojego tekstu jako napastliwość - Panie Boże Broń. Ale za mądrzejszymi od siebie powtórzę, że tamte lata nie były ani tak dobre (będzie i o tym) jak chcą tego ówcześni "sojusznicy" np. byli członkowie PPR, ani tak złe jak chcą tego dzisiejsi wrogowie tamtych czasów i władz. Też będzie trochę tego.
PS. A dałem sobie słowo, że nie będę na tym forum do swoich wypowiedzi - o przeszłości mieszał polityki.
Ale teraz już naprawdę na koniec. Gdym był już dorosłym jeden z wtedy jeszcze żyjących kolegów mego ojca czasu wojennego powiedział, że gdyby Rosjanie po wejściu do naszego miasteczka wiedzieli co robił i kim był Twój ojciec w czasie okupacji to chyba by wygrzebali jego zwłoki i wysłali pieszo na Sybir. A facet wiedział co mowi bo wrócił po kilku latach Sybiru. CBDO.. (- co było do opowiedzenia.)!
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

Wszystkich "zgorszonych" tekstem powyżej przepraszam i wracam do Piły!
Nie mogę dziś powiedzieć czy zdarzenia o których niżej miały miejsce "nazajutrz" czy za dni kilka ale.
W Pile mieszkało wtedy niewielu ludzi, z wypowiedzi tamtego okresu i póżniejszych (lat) wiem, że można było znależć jeszcze puste - nie zamieszkane domki przy ul. Tucholskiej, Tczewskiej czy Kaczorskiej nie mówiąc o rejonach w które po kilku latach stanowiły rewir Kreski. Czy też o peryferiach Piły - w rejonach ul. Lelewela czy za drugim przejazdem ul. Walki Młodych. Wolne mieszkania były jeszcze na rogu ul. Roosevelta i Ludowej. Szczególnie wolne były "partery". Piszę o "Zamościu" bo tu spędziłem swoje pierwsze 13 lat pobytu w Pile i rejon ten znam. Sporadycznie tylko wybierałem się w rejon za (stary) szpital.
Partery były wolne bo tam było łatwo zaatakować, mimo że w wielu mieszkaniach były okiennice a drzwi wejściowe nie tylko, że były zamykane na noc to jeszcze często były zatarasowane. Myśmy z matką zamieszkali w jednym pokoiku z kuchenką na II piętrze (Roosevelta 56). Nad drzwiami wejściowymi do budynku na parterze mieszkał piekarz (Ci co go pamiętają - wiedzą jak się nazywał). II-gie piętro było zamieszkałe (oprócz tego pokoiku).
Na I-szym piętrze mieszkała jedna rodzina a drugie mieszkanie, (które potem zajęliśmy - w pierwszym momencie matka uznała, że jest dla nas za duże) Cóż się dziwić przez całe dotychczasowe życie mieszkała w pokoiku z kuchenką. Salony nigdy nie były dla niej!!!
No a w tym drugim mieszkaniu była składnica wszelkiego rodzaju śmieci. Mieszkanie to było tak urządzone, że można było wejść od Roosevelta a wyjść na Ludowej. W pokoju od podwórka musiał mieszkać jakiś wykształcony, inteligentny człowiek bowiem była tam piękna biblioteka z książkami oprawionymi w skóry. Dziś wiem, żem był bezgranicznie głupi (ale co mam powiedzieć o moich "starych" bo w czasie gdyśmy się tam zaczęli przeprowadzać matka miała już "adoratora"). Dziś wiem, że była tam na pewno encyklopedia i ogólna i biologiczna, były słowniki, pięknie ilustrowana biblia. Bardzo wiele z książek tam się znajdujących oprawione było w skóry, były także niemieckie plany miasta itp, itd. Przekrój człowieka z tej biologicznej był w naszym domu jeszcze w latach gdy córka do LMed. chodziła - końcówka lat 80-tych.
Okolica tych domów na placu gdzie dziś parking przed blaszakiem p. piekarz sadził ziemniaki!!! Sic!
Dom Roosevelta 48 był wypalony. Również wypalony był dom po drugiej stronie (nie pomnę numeru ale chyba 49) i dalszy 43? duży dom z czerwonej cegły, wyjście było między dwoma dużymi kasztanami - zjeżdzaliśmy tam po schodach na tornistrach wracając ze szkoły. Dziś nieco przed (chyba?) stoi tam redakcja "radia sto" czy "tygodnika". Wypalone były budynki stanowiące lewą stronę ulicy Roosevelta (patrząc od Ludowej) aż do Okólnej i potem Okólna - do pierwszej bramy. Budynek - chyba pięć albo sześc wejść ten fragment miedzy dwoma bramami - był zamieszkały i dalej wszystko spalone do ul. Ludowej i cała ulica Ludowa aż do kościoła. Same gruzy. Przez jakiś czas w piwnicy naprzeciw (stara numeracja) Ludowej 54 - nieistniejący dom - leżał niemiecki trup!
W kościele św. Antoniego "rządził" ksiądz Jerzy Robak, który nas małolatów szczypał w policzki i zapraszał do grona ministrantów. Wśród których rejwodził "Kaczmarek" mieszkał z siostrą przy Ludowej 50 w podwórzu.
Alem namieszał a miało być o pierwszych dniach mojego pobytu w Pile!!!
No to jeśli można to jeszcze kilka zdań. Dzwoniło się dzwonem kościelnym pociągając za sznur. A nie jak teraz załatwia to silnik!!!? A może tamtejszy ksiądz tak jak w naszej tu! parafii załatwił nagranie dzwonów z Częstochowy i "leci toto" z głośników).
W środku tego wypalonego "trójkąta" stał ocalały okrągły budynek - późniejsze przedszkole, nazywany już wtedy "okrąglakiem".
Przepraszam ale dziś już nie "pójdę na I-szą rocznicę wyzwolenia Piły".
W tym trójkącie - przekonałem się o tym dopiero latem 1946, stała jabłoń miała pyszne jabłka. Rosły też krzaki agrestu i porzeczek. Naszym (chłopaków - dzieci) zdaniem niczyje poniemieckie, więc często dochodziło do "pachty" i skarg na "łobuzów" co to...
Na Roosevelta pod 53? ostatnie wejście po prawej strony przed dzisiejszym "blaszakiem" była... no co było??? Nie uwierzycie jedna z pierwszych fabryka cukierków!!! Tak, tak!!!
Pracowała tam moja mama z jeszcze jedną czy dwoma kobietami i przynosiła mi cukierki. Co z tego, że "krówki" ale jakie one były - chyba lepsze od tej orenżady (tak się kiedyś mówiło) o której chyba Kreska wspominała.
Na samym rogu Ludowej i Roosevelta tam gdzie dziś jest jakiś sklep z art. med. był sklep spożywczy w którym moje niespokojne "łapki" musiały spróbować podnieść butelkę litrową z wódką w stojącej skrzynce. Nie pamiętam kiedy to było ale dzwięk tłukącego się (czy pękającego) szkła mam do dziś w uszach. Skąd matka wzięła 600 złotych na zapłacenie za litr niewypitej wódki nie mam pojęcia nigdy nie pytałem!!! Ale z siedzeniem miałem jakiś czas problem, i nie pomogły na nic moje okrzyki i wzywania (zmarłego ojca "tatuśku, tatuśku kochany"! Wredny byłem co?), które na ogół w takich wypadkach były skutecznie obronne!!!
Na ul. Roosevelta wtedy mieszkało oprócz piekarza i tego cukiernika dwóch szewców (pod 54 i pod 5o) na parterze i był pod 54 czynny??? fryzjer. Ponadto pod 56 najpierw w sklepie po prawej stronie od zamurowanego dziś wejścia był sklep tylko z wódką. Ale darujcie dziś już nie potrafię powiedzieć czy wszystko to już było, działało - funkcjonowało, w dniu 13 lutego 46 w przeddzień Pierwszej Rocznicy Wyzwolenia???
A o niej jutro - 11.02.2011. Gdyby mi kiedyś powiedziano, ze dożyję tego dnia to na pewno bym wiele spraw i rzeczy spisał i pamiętał. Pozdrawiam do jutra!
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: adam »

Musze przyznac, ze naleze do tych "zgorszonych", ktörych przeprosiles za post w, ktörym tlumaczyles dlaczego nazwales mrj. "Lupaszko" i Jego ludzi bandytami. Twoje tlumaczenie jak dla mnie przynajmniej nie jest satysfakcjonujace, najpierw przezyles jakies zdarzenie jako male dziecko, pözniej uslyszales cos podczas picia wödki, wg. mnie to za malo aby nazwac pewne okreslone osoby bandytami i jeszcze przedstawiac to przed calym swiatem. Z zaciekawieniem tez przeczytalem o tym przedstawieniu w PDK. Tekst, ktöry podales, swiadczy, ze juz wtedy podchodzono do wydarzen historycznych i politycznych w sposöb relatywny. Dzisiaj robi to wielu polityköw i media telewizyjne. Musze tez sie odniesc do Twojej tezy o pozostaniu przy swoim nazewnictwie. Nie bardzo to sformulowanie zrozumialem. Obecnie mamy my Polacy duzy problem z nazewnictwem niemieckich obözöw zaglady, ktöre notorycznie przez swiatowe media nazywane sa celowo polskimi obozami zaglady. Mylse, ze jest tylko jedna odpowiednia i prawdziwa nazwa tych obozöw, czyli niemieckie obozy. Czy moze tez kazda ze stron ma pozostac przy swoim nazewnictwie. Oczywiscie moje uwagi skierowane do Ciebie nie pomniejszaja zainteresowania Twoimi wspomnieniami.
Pozdrawiam.
wojtaq
MODERATOR
Posty: 318
Rejestracja: 13 gru 2008, 22:30
Lokalizacja: Piła
Kontakt:

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: wojtaq »

W zdaniu cyt. "(...) Ale darujcie dziś już nie potrafię powiedzieć czy wszystko to już było, działało - funkcjonowało, w dniu 13 lutego 46 w przeddzień Pierwszej Rocznicy Wyzwolenia??? (...)" użyłeś Jerzyk słowa 'wyzwolenie', którego sensu w kontekście politycznym oraz historycznym miasta i Polski nie jestem w stanie zaakceptować. Możesz mi wyjaśnić, dlaczego twoim zdaniem pokutuje takie przekonanie o wyzwoleniu miasta, w mojej opinii po prostu zdobytego i przywróconego (ogólnie rzecz ujmując) do Macierzy? Przyzwyczajenie, skrót myślowy czy przekonanie o poprawności takiej formy przekazu?
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

Przepraszam Adamie ale niestety dla mnie mieszasz dwie sprawy właściwie nie mające ze sobą nic wspólnego.Tak to są dwie odrębne sprawy. A na marginesie być może ja faktycznie mam wadę, że nie potrafię jednoznacznie wyjaśnić albo - co wynika z Twojego postu - Ty niezbyt dokładnie czytasz. Otóż moja wiedza o grupach podobnych do "grupy" mjr Łupaszki nie pochodzi tylko i wyłącznie jak piszesz ze spotkań przy wódce. Oj gdybyś wiedział o ile za dużo w Polsce załatwia się przy wódce!!! A z wielu innych powodów między innymi i z tego, że grupy te zabijały ludzi nie tylko tych co zajmowali odpowiednio wysokie stanowiska w hierarchii władz nazywanych komunistycznymi. Bo takim nigdy nie były!!! Ale w walce o (często przedwojenne) status quo dokonywano wielu morderstw. Przypomnę tylko, a może jednak poinformuje o fakcie o którym dziś się nie pisze i nie chce pamiętać, że po wejściu wojsk (radzieckich czy polskich) wielokrotnie Komendanci miast (głównie osoby wojskowe) nie oczekiwały dobrowolnego zgłaszania się mężczyzn do prac porządkowych czy zabezpieczania miasta - terenu przed dywersją i szabrownikami a po prostu wcielali wszystkich, co się nawinęło. Stany ówczesnych jednostek czy to milicji czy (bez względu na nazwę - bo i przy Komendanturze tez były "siły") liczyły po stukilkudziesięciu ludzi a nierzadko i po wyżej dwustu ludzi. I nie można było powiedzieć, że ja nie chcę czy ja nie będę, bo to równało się "kuli w łeb" przepraszam za kolokwializm. I tacy "tak dobrani ludzie, komuniści" często, bardzo często właśnie ginęli z rąk "chłopców z lasu" a o potwierdzenie takich faktów w tamtych latach nie było trudno.
A co do władz... popatrz nie sprawdzałem tego "na dziś" - do kiedy "panował" Rząd Jedności Narodowej w jakim składzie!!! I od kiedy można mówić o Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej!!!
Ależ to nie należy do mnie od tego powinni być nauczyciele historii, wiedzy o Polsce czy ew. etyki czy logiki. Przykro mi ale nie zmienię zdania, bez względu na... Tak samo jak band UPA nie uznam za Wyzwoleńczą Armię Ukrainy!!! Czy bandyckich grup mordujących ludzi narodowości polskiej w innym dziś niepodległym kraju, o wielkich aspiracjach wolnościowych...
A co do wyzwolenia Piły i "polskich obozów koncentracyjnych" ja już pisałem (bodajże w wątku "żołnierze ze Schneidemuhl", który po mojej interwencji otrzymał "dopiero" właściwą nazwę, bo przed tym brzmiała ona: "żołnierze z Piły". Ale krótko.
Skoro polscy dziennikarze piszą o obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu!!!??? To czego oczekiwać od innych????
Przecież jeśli Oświęcim - to Polska, jeśli - Auschwitz to Niemcy!!! A że wielu "pismakom" jest absolutnie wszystko jedno co i jak piszą i co i jak nazywają - zresztą nie tylko pismakom. Nie chcę być złośliwy ale i niektórym politykom mylą się pojęcia "i nie wiedzą czy" polegli" czy "zginęli"?
Co do wyzwolenie Piły - toż to jest bardzo proste!
Do czasów I-szego rozbioru Polski (albo jak wolisz Rzeczypospolitej Obojga Narodów) Piła była miastem należącym do tejże. Zaborcy zdecydowali, że nie będzie do niej należała. Potem działania wojsk Napoleońskich sprawiły, że przez okres... należała do Księstwa Warszawskiego!!!
Po I-szej Wojnie Światowej zaliczono ją do Niemiec - bardziej chyba na podstawie przegranego plebiscytu, na który Niemcy potrafili ściągnąć "wszystko co było "wohnen" ale i "geboren in Schneidemuhl".
Czego myśmy - Polacy - nie potrafili, analogicznie było z powstaniem Wielkopolskim czy powstaniami śląskimi!!!
Nie mieliśmy nie tylko czasu ale i sił bo w tym czasie... p. Naczelnik był zajęty innymi sprawami, które o mały włos nie skończyły się utratą ledwie zdobytej Niepodległości!!!
Dlatego nie można mówić o zdobyciu czy zagarnięciu Piły - bo przecież była polskim miastem. Co nie odnosi się do Szczecina, Wrocławia, Wałbrzycha czy innych miast tzw. Dolnego Śląska, które w całym tysiąc leciu były co najwyżej "podporządkowane" polskiemu zwierzchnictwu przez okres ok. 3o lat. (Proponuję przed nawiązaniem ze mną korespondencji na ten temat sprawdzić w książkach czy na mapach historycznych.)
To tyle tytułem odpowiedzi!!! A o pierwszych dniach w Pile poniżej. Oczywiście za jakiś czas - kilkadziesiąt minut.
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

Ciąg dalszy "moich pierwszych dni w Pile".

Zburzone czy spalone - wtedy nie wchodziłem w takie "cienkości" - były budynki np. przy Ludowej (idąc od skrzyżowania z Walki Młodych i Browarną zresztą ono też nie tak wyglądało i otoczone było kikutami ruin). Zrujnowane było całe skrzyżowanie ul. Bydgoskiej i Roosevelta. Ostatnim zamieszkałym budynkiem po prawej stronie przy Roosevelta był bodajże numer 40 - widoczny na jednym z prezentowanych na forum zdjęć (to z pogrzebem). Roosevelta miedzy Bydgoską i Kosaka po lewo były ogródki i nie istniejąca już dziś ulica??? Po prawo chyba pod "16" był piętrowy budynek w którym jakiś czas był posterunek MO!!! I Miejski Zarząd PCK - ale w jakim czasie? Po lewo w tych ogródkach mieszkał czapnik, z którego córką chodziłem do szkoły. Po prawej stronie ul. Bydgoskiej - między Roosevelta a skrzyżowaniem z ul. Mireckiego, Walki Młodych (przy kuźni - termin znany formułowiczom!) i innymi, które znajdowały się w miejscu dzisiejszego ronda "przy młynie" - był budynek w którym była przez długie lata księgarnia p. Jabłońskiego. Dalej stał taki mały budyneczek omal na jezdni, w którym przez wiele lat był Urząd Miar i Wag i kawałek dalej zabudowania Spółdzielni bodajże Remontowo-Budowlanej!!!
Po lewej na tym samym odcinku pierwszym budynkiem był stojący do dziś (ostatni raz byłem w Pile w listopadzie 2010 i jeszcze stał) w którym na parterze był duży (na owe czasy) sklep chyba "PCH" - ale jak to się czyta???
Za tym sklepem pustka i budynek "czerwonej" (ze względu na kolor cegły) szkoły wtedy w 1946 - nr 3! Chyba od "zaraz" im. Tadeusza Kościuszki (muszę odszukać stare świadectwa). Oczywiście wyglądał inaczej niż dziś!!! Zaraz za nim stała "biała szkoła" zbudowana z białej cegły. Za tymi szkołami aż do kuźni nie było nic, jedno rumowisko.

Nie wiem gdzie mnie zaskoczyła muzyka orkiestry dętej (wojskowej? polskiej czy rosyjskiej?) w każdym razie była to już w moim życiu druga orkiestra dęta!!! Pierwsza była niemiecka wojskowa, która przygrywała na uroczystościach żałobnych we wsi Zakrzewo, jak się pózniej dowiedziałem majora ewangelickiego kapelana po którego przyleciał specjalny samolot, który (ku naszej, dzieci wielkiej uciesze) ze względu na wszech obecne błocko nie mógł kilkakrotnie wystartować.
W tym dniu było wyjątkowo ciepło - być może gdyby nie ta orkiestra to nie pamiętał bym tego jak wielu innych faktów - byłem w takich filcowych "papuciach" najprawdopodobniej na skórę matki nie było stać albo nie znalazła lepszych. Poszedłem "z". Nie myśląc jak wrócę. Pochód rozwiązano pod pomnikiem z samolotem (Matwiejewa). I tu się zaczęły "schody", bo nie wiedziałem ani gdzie mieszkam ani jak tam dojść. Zainteresował się mną jakiś mężczyzna, któremu zdołałem wyjaśnić, że mieszkam przy kościele z takim krzyżem! Ale okazało się, że on mnie zna!!!? Czyżbym mieszkał w Pile więcej niż kila dni, albo tak się rzucałem w oczy? doszliśmy do mostu przy (dzisiejszym rondzie, Hotelu "Rodło"). Był sprawny ale nic więcej nie wiem i nie pamiętam, za mostem najkrótsza droga to w prawo a tu... Nie było tego dzisiejszego wywyższenia terenu a było zagłębienie. To dzisiejsze podniesienie terenu to już chyba lata 60-70??? I na tym terenie była...woda, Głda (tak się wtedy nazywała) wylała zalewając cały teren od rzeki do budynku póżniejszego sądu a wtedy chyba był to szpital!!??? No i dalej ul. Browarną. Most przy dzisiejszej 11 Listopada był jeszcze długo zawalony!!! A ten drewniany wysokowodny też zbudowano dopiero po kilku latach. Kościół św. Stanisława Kostki - nieczynny (ale nie zamknięty!!??), choć trochę wewnątrz się go baliśmy, ale piszczałki z organ się wymontowywało!!! Zresztą nie tylko z tego kościoła. Teren wokół kościoła to jedno wielkie gruzowisko za wyjątkiem budynku (dziś chyba plebania, kiedyś przedszkole - w latach 60-tych a przed tym chyba dom zakonny sióstr zakonnych) i tego dużego budynku za kościołem. Z lewej spalony - zburzony budynek Stasziców - dziś muzeum potem pustka, dom ze sklepem w którym przez długi czas na dole był sklep mięsny w tym tzw. "tania jatka" gdzie sprzedawano mięso z tzw. ubojów z konieczności. Póżniej były gruzy (dziś chyba stoi tam kiosk?) Wysoki budynek (chyba czteropiętrowy na wprost kościoła) znowu pustka - ale wtedy stały zgliszcza, jeden budynek niewysoki budynek (cały) i całe skrzyżowanie - trzech ulic (skrzyżowanie to przerobiono na stan dzisiejszy chyba dopiero w póżnych latach 70-tych!!! Wejście w ulicę Ludową po lewej były zgliszcza a po prawej taki parterowy budyneczek w ogródku! Ogród ten ciągnął się aż do tego piętrowego budynku po prawej stronie. Po lewo mniej więcej nieco za tym budynkiem były takie parterówki z ogrodami i duży dwupiętrowy budynek (biały) i dalej znowu parterówki z ogrodami, aż do budynku "60" - ale chyba i jego już nie ma! Nie było wtedy ulicy Wyrzyskiej tej od ulicy Ludowej. Dom piętrowy po prawo - gdzie bardzo długo była plebania św. Antoniego - był cały i zamieszkały! Przy kościele był duży - jak na mnie - ogród w którym tuż przy wejściu do zachrysti stała taka "fajna czereśnia" z której (ale chyba o tym się nie spowiadałem??? Zresztą nie tylko czereśnia!!!
No i moja wycieczka z orkiestrą zakończyła się tym, że patrząc na moje obuwie (filcowe) jakiś nieznajomy przeniósł mnie "na barana" przez te moczary do ulicy Browarnej i doprowadził aż pod dom!!!
Nie wiem czego mu naopowiadałem po drodze, ale pamiętam, że "opłaciło mi się" - bo przez jakiś czas przychodził na nasze podwórko i pomagał mia to "rąbać" drewno a to przy innych pracach!
Podwórko - wtedy przy ul. Roosevelta 56 i Ludowej 56 było swego rodzaju "twierdzą". Stała tam piekarnia w kształcie litery "L" za nią piekarz trzymał węgiel brama wjazdowa od Ludowej była wysoka i zamykana na noc.
W dzień całości pilnowała suka - nie wiem dlaczego nazywana "Bobik" a w nocy dodatkowo piekarz wypuszczał na podwórko b. groźna drugą sukę. Oczywiście drzwi obu budynków prowadzące na podwórko były wtedy zamykane na klucz. Na tym podwórzu składowano podkłady kolejowe bo dwóch mieszkańców pracowało w ZNTK.
A w tych podkładach gnieżdziły się oczywiście szczury. Na te szczury polowały oba psy (przepraszam obie suki) i mieszkańcy - mężczyżni. I tylko wtedy - w czasie takiego polowania psy, a właściwie ta suka pozwalała "obcym" być na podwórku.. Jak już było "po szczurach" to piekarz łapał ją za obrożę bo z braku szczurów ruszała na ludzi. Bobik natomiast nie znosił wprost panicznie listonosza!!!
W następnym poście postaram się trzymać ściśle tematu wątku bez żadnych dygresji.
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: adam »

Jerzyk, napisales, ze z rak podziemia antykomunistycznego gineli ludzie, ktörzy zostali pod grozba kary zmuszeni do wspölpracy z nowa powstajaca wladza. To tez wg. Ciebie uprawnia do nazywania tego podziemia bandytami, co jest teza absolutnie nie do przyjecia. Mam w takim razie pytanie do Ciebie otöz czy mamy nazywac bandytami nasz ruch oporu walczacy z okupantem niemieckim, bo z ich rak gineli w czasie röznych akcji takze Polacy, czlonkowie Policji Panstwowej tzw. "granatowi". Oni tez musieli wspölpracowac z okupantem pod kara "kuli w leb".
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Re: Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile

Post autor: Jerzyk »

Jak spędzaliśmy czas w powojennej Pile???
Hm!?? Wszystko to zależy od tego w jakim to było odstępie od TEJ WOJNY!!! I ile mieliśmy wtedy lat!??
Jeśli było się "małolatem" czy "nie latem" - to głownie spędzało się go w...szkole. W pierwszych latach po wojnie (czyli w latach do 1950 roku) szkół tych w Pile było: trzy publiczne podstawowe (pisałem o tym już w innych miejscach ale przypomnę) Nr 1 przy ul. Piramowicza (późniejsza ul. Buczka!) i dwie przy ul. Bydgoskiej - nr 2 - to ta biała gdzie dziś jest chyba Biblioteka Pedagogiczna? no i nr 3 - to ta czerwona dziś jeśli się nie mylę - Gimnazjum nr 5.
Była też wtedy rejonizacja. Nie można było sobie chodzić do tej szkoły do której się chciało. O przydzieleniu do szkoły decydowało miejsca zamieszkania. Np. dzieci z Lelewela i Dąbrowskiego czy Śniadeckich chodziły do "dwójki" a dzieci z Roosevelta i np. Walki Młodych czy Węglowej do "trójki". Co w roku 1948 okazało się być opłakane ale o tym później.
Ponadto było Liceum Ogólnokształcące z tym, że ono chyba inaczej się nazywało - mieściło się w tym samym budynku co dziś przy ul. Wincentego Pola. W tamtym czasie była tzw. mała matura (po dziewięciu klasach) i matura. Pamiętam, że postrachem, tych co chcieli mieć maturę - ale to znowu już lata późniejsze była łacina i greka oraz logika!!! Była także zawodówka. Ale nie mieściła się chyba w budynku przy Teatralnej, gdzie jeszcze za moich szkolnych lat umieszczono Technikum Mechaniczne, oj czy nie była na Kossaka (na końcu) gdzie później "Lumen"?
Nie pomnę czy już w roku 1946 czynne były Technikum Gastronomiczne i Liceum Ekonomiczne??? to pierwsze przy - wtedy ul. Sikorskiego a to drugie przy ul. Berlińskiej a później Bohaterów Stalingradu. Choć przyznam, że w obu tych szkołach miałem "koleżanki" i swoje "miłości" ale to już były lata 50-te no powiedzmy 54-55 czy 56.
Gdyby ten watek czytał Tom to ja bardzo proszę - jeśli żyje jeszcze Twoja mama - to chyba ONA jedna jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie czy "gary" i "ekonom" były już czynne w 1946 roku.
Na Koszycach o ile pamiętam nie było szkoły - chyba, że jakaś taka do III czy IV klasy bo jak nas przenieśli do "jedynki" w 1949 (a może 1950-tym???) to chodzili ze mną "ludzie" z Koszyc!!!
Tom - nie gniewaj się ale z tego co domyślam się Twoja mama jest nieco wcześniej urodzona - o te bagatela 4 czy 5 lat a to w tamtych latach było bardzo wiele i ważne. I ONA powinna tu rozstrzygnąć czy były już "gary" i "ekonom" w 1946 roku?
Coś mi się zdaje, że w naszej szkole - na parterze była w tamtych latach stołówka gdzieśmy byli , jak to się wtedy mówiło-dożywiani.
A bieda była straszna!!! Być może niektórzy - ale tylko niektórzy mogą sobie wyobrazić - jak tamta nasza bieda wyglądała (bo i z tego co wiem dziś bardzo wielu i nie z ich winy cierpi porównywalną do tamtych lat biedę).
Chyba nigdy nie zapomnę jak matka moja dała mi jakieś grosze w rękę i kazała iść kupić słoniny. Sklep był przy ul. Ludowej w budynku - wtedy 54 - po prawej stronie od bramy. Stałem jakiś czas aż kobieta sprzedająca w tym sklepie - "rzeźniczka" dopytała o co idzie??? Powiedziałem, że o słoninę i pokazałem pieniądze starczyło na jakiś "płachetek". Gdy przyniosłem to do domu matka okrasiła tą słoninką zacierki na wodzie. Kto wie co to jest i jak smakuje??? Czy były ziemniaki i z czym???
Parę lat później, co ja piszę kilkanaście lat później (już był to rok 1960 lub 61 na przednówku (przed żniwami) u krewnych żony na wsi - jadłem coś podobnie biednego. Ziemniaki (czy jak kto woli "pyrki") maczane w oleju rzepakowym!!! A drugiego dnia ziemniaki ze zsiadłym mlekiem!
Ale wracając do lat 40-tych w Pile. Chleb ze smalcem - to był rarytas. Przynajmniej w moim domu. Choć przyznam, że należałem do tych szczęśliwców, którzy w Pile nigdy nie zaznali braku chleba!!!
Przecież mieszkałem w budynku na podwórku którego była piekarnia. Ale co to był za chleb??? Przypuszczam, że dzisiejsi moi (wtedy) równo laty nie wzięły by go do ust!!!
Taki prawdziwy biały chleb z marmoladą (z buraków) jadłem dopiero wtedy gdy zamieszkała u nas siostra mojej matki i rozpoczęła pracę w stołówce OSS (Oficerskiej Szkoły Samochodowej) i było to już w latach 1949/50!!!
Była jeszcze jedna szkoła - i chyba tylko jedna!!! To była szkoła dla tych co przez wojnę zostali wyrzuceni ze szkoły. To były roczniki - począwszy od 1928/29 do roczników 1934/35 chociaż z nami chodził do naszej klasy kolega po Heinego-Medina z rocznika 1934. Kulał ale miał "stalowy chwyt" w ręku. Ci "opóźnieni" robili jedną klasę przez sześć miesięcy. Oni chodzili do "dwójki" do tej białej. Mogli tam też na specjalne kursy chodzić i ci, którzy z różnych powodów przed wojną nie skończyli żadnych szkół (analfabeci) albo tacy, którzy coś tam skończyli - jakieś dwa czy trzy lata szkółki parafialnej i ledwie czytali i pisali. Napisałem mogli - bo tu niebagatelną rolę odgrywał wstyd!!!
I znałem takie dwie osoby, które właśnie ze wstydu zaczęły i przestały chodzić a potem się męczyły aż do śmierci.
Nam dziś - w tym myślę tu i o Was młodych wielokrotnie rówieśnikach moich wnuczków, trudno zrozumieć że może być ktoś, kto nie umie czytać a w gazecie czy książce ogląda tylko zdjęcia!!!
To tak jak kiedyś jako taki nastoletni pętak nie potrafiłem zrozumieć, że ojczym widzi, że coś jest napisane ale nie potrafi tego odczytać bez okularów. Dziś gdy sam noszę do bliży - do czytania 4,5 a do dali 2,5 już to rozumiem!!!
To tyle na dziś! Postaram się jeszcze napisać o tym cośmy jedli, jak i czym się bawiliśmy - niektórzy tak skutecznie, że żywcem do bozi i to w towarzystwie.
Jak mimo, ze schody trzeszczały i portki (krótkie) pełne były strachu leźliśmy rozkradać organy w kościele na Walki Młodych (był taki biały mniej więcej naprzeciwko dzisiejszego kościoła św. Stanisława) i gdzie chodziliśmy na pachtę. Co to takiego "pachta" - wyjaśnię...i o wielu innych sprawach z tamtych pięknych choć cholernie trudnych i niebezpiecznych lat.
Pierwszych lat Piły, znowu Polskiej Piły!
ODPOWIEDZ

Utwórz konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji..

Musisz być zarejestrowanym użytkownikiem, aby móc opublikować odpowiedź.

Utwórz konto

Zarejestruj się, aby dołączyć do Nas!
Zarejestrowani użytkownicy, mają dużo więcej przywilejów, związanych z użytkowaniem forum.
Rejestracja i korzystanie z forum jest całkowicie bezpłatne.

Zarejestruj się

Zaloguj się