Potop w Pile
Potop w Pile
Próbowałem znaleźć na forum informacji na temat wojny polsko-szwedzkiej (1655-60). Nic nie znalazłem, a jeśli to moja wina, bo coś przeoczyłem, to przepraszam. Bo trochę dziwne wydaje mi się, że nic o "potopie" tu nie wspomniano. Jeśli rzeczywiście tak jest to zachęcam was do podzielenia się informacjami. Piszcie wszystko co wiecie. Jeśli znacie jakieś pozycje naukowe na ten temat, zwłaszcza w Wielkopolsce (i w Pile), to także dołączajcie. Mam nadzieję, że problem ten zainteresuje nie tylko mnie. Pozdrawiam!
Potop
Krótka wzmianka o Szwedach w Pile znajduje się w artykule pt: Pilscy Żydzi. Ja natomiast w niemieckiej literaturze przeczytałem, że w czasie potopu szwedzkiego zostały zniszczone: Skrzatusz, Stara Łubianka, Kotuń. W literaturze polskiej spotkałem się też z tezą, że wieś Szwecja nosi dlatego taką nazwę, gdyż mieszkańcy tej wioski stawiali mocny opór wojskom szwedzkim. Choć niemiecka literatura podaje inną genezę tej nazwy.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Trochę późno zareagowałem. Czy słyszeliście o wsi Morzewo. W czasie potopu szwedzkiego Szwedzi zamierzali złupić pobliskie wioski czyli Rzadkowo, Morzewo, Kaczory i Równopole. Szwedzi obozowali w lesie nieopodal Morzewa pewnej nocy mieszkaniec Morzewa przechodził tamtędy przez las i zobaczył szwedzki obóz zbliżył się do tego miejsca i dowiedział się że Szwedzi chcą złupić pobliskie wsie zawiadomił mieszkańców wsi. Chłopi wzięli z magazynu duży pień drzewa i udusili nim Szwedów śpiących w rzędzie. To stało się podczas potopu szwedzkiego około 10-14 km od Piły.
Re: Potop w Pile
TAK TAK.
A POTEM ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.
A w wiosce to wszyscy pewnie znali szwedzki.
A POTEM ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.
A w wiosce to wszyscy pewnie znali szwedzki.
Re: Potop w Pile
Czy znali szwedzki to nie wiem :mryellow: . Tak słyszałem. Za tym, że tak się wydarzyło przemawia fakt, że do dzisiaj góra w okolicach Morzewa nazywa się Śmiertna. Chociaż może to być tylko legenda.
- Aragorn
- MODERATOR
- Posty: 1373
- Rejestracja: 14 kwie 2005, 17:22
- Lokalizacja: Piła- Ringstraße
- Polubiono: 11 razy
Re: Potop w Pile
Wydarzenia związane z wojna Polski ze Szwecją w latach 1655- 1660 głęboko utkwiły w pamięci również mieszkańcom naszego regionu. Najczęściej były to opowiadania wydobyte z pamięci jako podania wierzeniowe i historyczne. W 1655 Szwedzi, będąc na ziemiach regionu, pod Ujściem przyjęli kapitulację polskich wojsk. Jednak po zajęciu kolejnych ziem Szwedzi nie przestrzegali układu zawartego z Polakami pod Ujściem. Grabili i niszczyli wszystko, czego nie było można zabrać. Agresywność wroga wywołała zbiorowy odruch urażonego w uczuciach i ciemiężonego ludu. Zaczęły powstawać chłopskie oddziały partyzanckie zwane partiami, których podstawowym celem była walka z agresorem. Tak było również pod Rzadkowem. Przy okazji warto przypomnieć, ze pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1517. Była położona nieco w innym miejscu, a jej nazwę pisano " Zatchowo ". Partia, czyli chłopski oddział partyzancki, postanowiła napaść na oddział szwedzkiego wojska, który rozbił obóz na wzgórzu pomiędzy Morzewem a Rzadkowem, również w zabudowaniach gospodarczych. Chłopi uzbrojeni w kosy, widły i siekiery napadli na śpiących wrogów. Zaskoczeni Szwedzi, szczególnie na wzgórzu nie bronili się, wiec zostali zgładzeni. Na pamiątkę tych wydarzeń, w przekazach ustnych wzgórze zaczęto nazywać " śmiertelną gorą ". Pośmiertnica to druga nazwa wzgórza. Jeszcze w późniejszych latach okoliczni chłopi wykopywali broń szwedzką, którą po napadzie zakopywano dla zatarcia śladów napadu. Z ustnych przekazów wynikało, ze za wyrządzone krzywdy dusze zabitych Szwedów zmuszone były raz do roku, jesienią, czynić pokutę. Właśnie w jesienne dni nikt nie miał odwagi znaleźć się w pobliżu wzgórza. Jeśli ktoś odważny znalazł się na wzgórzu, słyszał głos trąbki, tętent koni, szczęk szabli i dzikie okrzyki. Można było zobaczyć, jak na czele oddziału pojawił się jeździec z dziko ogniem płonącymi oczyma, wymachujący mieczem. Za nim inne postacie na koniach- ubrane w czarne płaszcze z rozwichrzonymi głowami. Można było usłyszeć przerażający wrzask, wołanie o pomoc. Takie opowiadania o szwedzkim najeźdźcy szczególnie w czasach pruskiej niewoli przyczyniały się do aktywacji poczucia świadomości narodowej. Właśnie w takich warunkach utrzymanie polskości było również możliwe w tradycjach historycznych. Wtedy to pamięć ludzka była zmuszona do przypominania tych scen, gdzie walczyliśmy z wrogami kraju.
Janusz Rozmus, Wojciech Łysak - Wojny szwedzkie w tradycji ludu wielkopolskiego na przełomie XIX i XX wieku. Literatura Ludowa 3- 4/ 195
Janusz Rozmus, Wojciech Łysak - Wojny szwedzkie w tradycji ludu wielkopolskiego na przełomie XIX i XX wieku. Literatura Ludowa 3- 4/ 195
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 11 kwie 2024, 12:18
Re: Potop w Pile
Legenda o bitwie na "Śmiertelnej Górze".
Gdy fala szwedzkiego potopu zaczęła zalewać Rzeczpospolitą, pierwszą jej ofiarą padła Krajna. Wojska feldmarszałka Arwida Wittenberga po przekroczeniu granicy zniszczyły Skrzatusz, Starą Łubiankę i Kotuń, spustoszyły Piłę i po haniebnej zdradzie pospolitego ruszenia pod Ujściem zagarnęły całą północno - zachodnią Polskę.
Magnaci i szlachta, poddając się władzy heretyckiego monarchy, liczyli na to, że ich dobra rodowe zostaną przez Szwedów oszczędzone. Istotnie, tak początkowo było. Ale mieszczan i ubogich kmieciów żadne układy nie chroniły. Szwedzkie wojska w myśl powszechnej wówczas zasady, że wojna musi się żywić sama, rujnowały polskie ziemie, grabiąc mieszkańców z ich wielopokoleniowego dobytku. Po kilku miesiącach, gdy z chłopów i mieszczan wiele wycisnąć już się nie dało, żołdacy zaczęli rabować także majątki szlacheckie. Nie szczędzono zwłaszcza posiadłości katolików i mienia żydowskiego. Wkrótce najzagorzalsi nawet zwolennicy szwedzkiego króla nie mogli już dalej udawać, że oddanie kraju we władanie monarchy skandynawskiego wyszło Polsce na dobre, a coraz powszechniejsze stawało się przeświadczenie o konieczności wyparcia łupieżców z granic uciemiężonego królestwa. Przełom nastąpił po tym, jak Szwedzi zaczęli oblegać Częstochowę.
Wieść o napaści na Jasną Górę z zamiarem ograbienia Najświętszej Panienki lotem błyskawicy rozeszła się po całym kraju. Dotarła także na Krajnę, wywołując oburzenie ludu i miejscowej szlachty katolickiej. Szczególnie zawzięci na "pludrów" - jak pogardliwie nazywano szwedzkie wojska - byli wierni z parafii morzewskiej. Obejmowała ona wówczas wsie Morzewo, Rzadkowo, Krzewinę, Dziembowo i Byszki.
Mieszkańcy tej parafii niemal od pierwszych dni potopu szwedzkiego dotkliwie odczuwali jego skutki. Najeźdźca zmusił ich bowiem do budowy traktu przez Noteć, którym wywożono do Szwecji łupy zrabowane w Rzeczypospolitej. Zmuszano chłopów do cięcia okolicznych lasów, zwłaszcza dębiny i układania jej dla przebycia bagien w poprzek drogi łączącej Piłę, Ujście i Chodzież. Nikt nie myślał o zapłacie ani za drewno, ani za pracę, ciesząc się, że głowę zdołał uratować, bo Szwedzi dla katolików byli okrutni.
Kiedy więc rozniosło się wśród morzewskich parafian, że Szwedzi oblegli Jasną Górę z cudownym obrazem Matki Boskiej, wzburzenie ludu doszło do najwyższego stopnia i dodało włościaństwu miejscowemu odwagi do zbrojnego wystąpienia przeciw najeźdźcom.
W listopadowy wieczór na plebanii u księdza proboszcza zebrali się sołtysi wsi należących do parafii oraz co znaczniejsi miejscowi rzemieślnicy. Jednomyślnie uradzono, że trzeba Najświętszej Panience ruszyć na pomoc.
- Ale nie z pustymi rękoma - studził zapał parafian ksiądz proboszcz. - Trzeba nam najpierw broni. Coś tam po okolicznych dworach się znajdzie, ale niewiele tego, bo heretycy broń wszelaką grabili. A nam trzeba krócic i muszkietów.
- To ja w Pile spróbuję proch kupić - zaofiarował się piwowar z morzewskiego browaru, z którego dochód probostwu był przypisany. - Jak ksiądz proboszcz zgodę da, to za piwo go dostanę.
Kapłan skinieniem głowy przyzwolił, po czym rzekł:
- Niech kowale piki, spisy, rohatyny i oszczepy kują. Marna to broń, ale z gołymi rękoma na wroga przecież nie pójdziemy. I dobrze ją po zagrodach pochować, bo w każdej chwili może być potrzebna.
Miał rację ksiądz proboszcz. Oto nie minęły dwie niedziele, a do Morzewa przybiegł z wieścią Sobek, syn kowala z Rzadkowa, że niewielki oddział infanterii (piechoty) szwedzkiej na wzgórzu pod wsią zaległ obozem, prowadząc wozy z łupami.
Ksiądz wysłał po wsiach ministrantów, by ludzie z bronią, jaką mieli pod ręką, stawili się pod kościołem. Wieczorem zebrało się kilkudziesięciu chłopów. Korzystając z rady starego Macieja, który jako młodzik służył w łanowej piechocie, wysłano najpierw na przeszpiegi kilku chłopców. Mieli oni obserwować Szwedów i dać znać, kiedy się pośpią. Po północy powrócił jeden z nich:
- Szwedy śpią, leżą pokotem przy ognisku, a kilku wozów pilnuje. Ci też posnęli.
- No to w drogę - zarządził stary Maciej, któremu dowództwo powierzono. Po chwili oddział zniknął w ciemności, żegnany znakiem krzyża przez proboszcza.
Podzieleni na dwie grupy, chłopi uderzyli znienacka. Jedni uzbrojeni w kosy, widły i siekiery napadli na śpiących wrogów, przycisnęli belką pokotem leżących żołnierzy i tak obezwładnionych pozabijali. Drudzy wdarli się do obozu i nie biorąc jeńców, zgładzili pozostałych piechurów. Nim słońce wzeszło, po Szwedach nie było śladu, a chłopi wrócili do swych domostw objuczeni bronią i dobytkiem.
Wieść o zwycięstwie morzewskich kmieci rychło rozeszła się po Krajnie, ale ponieważ takich potyczek było wówczas wiele, nie zanotowali jej kronikarze. Tylko w najbliższej okolicy, wśród ludu, pamięć o tym wydarzeniu przetrwała. Wzniesienie między Morzewem a Rzadkowem, gdzie odbyła się rzeź Szwedów, nazwano "Śmiertelną Górą". Jeszcze sto lat potem ludzie opowiadali sobie, że za wyrządzone krzywdy dusze zabitych Szwedów zmuszone były raz do roku, jesienią, czynić pokutę. Wtedy nikt nie miał odwagi znaleźć się w pobliżu wzgórza. Jeśli jednak pojawił się taki śmiałek, słyszał głos trąbki, tętent koni, szczęk szabli i dzikie okrzyki. Mógł też zobaczyć, jak na czele oddziału pędził jeździec z dziko ogniem płonącymi oczyma, wymachujący mieczem. Za nim kilkunastu konnych z rozwichrzonymi włosami, ubranych w czarne płaszcze. Mógł też usłyszeć przerażający wrzask i wołanie o pomoc.
Zbigniew Noska
Legenda pochodzi z mojego zbioru legend powiatu pilskiego pt: "Zaklęta w kamień" wydanego w 2021 roku przez SPG ART-WENA w Pile
Gdy fala szwedzkiego potopu zaczęła zalewać Rzeczpospolitą, pierwszą jej ofiarą padła Krajna. Wojska feldmarszałka Arwida Wittenberga po przekroczeniu granicy zniszczyły Skrzatusz, Starą Łubiankę i Kotuń, spustoszyły Piłę i po haniebnej zdradzie pospolitego ruszenia pod Ujściem zagarnęły całą północno - zachodnią Polskę.
Magnaci i szlachta, poddając się władzy heretyckiego monarchy, liczyli na to, że ich dobra rodowe zostaną przez Szwedów oszczędzone. Istotnie, tak początkowo było. Ale mieszczan i ubogich kmieciów żadne układy nie chroniły. Szwedzkie wojska w myśl powszechnej wówczas zasady, że wojna musi się żywić sama, rujnowały polskie ziemie, grabiąc mieszkańców z ich wielopokoleniowego dobytku. Po kilku miesiącach, gdy z chłopów i mieszczan wiele wycisnąć już się nie dało, żołdacy zaczęli rabować także majątki szlacheckie. Nie szczędzono zwłaszcza posiadłości katolików i mienia żydowskiego. Wkrótce najzagorzalsi nawet zwolennicy szwedzkiego króla nie mogli już dalej udawać, że oddanie kraju we władanie monarchy skandynawskiego wyszło Polsce na dobre, a coraz powszechniejsze stawało się przeświadczenie o konieczności wyparcia łupieżców z granic uciemiężonego królestwa. Przełom nastąpił po tym, jak Szwedzi zaczęli oblegać Częstochowę.
Wieść o napaści na Jasną Górę z zamiarem ograbienia Najświętszej Panienki lotem błyskawicy rozeszła się po całym kraju. Dotarła także na Krajnę, wywołując oburzenie ludu i miejscowej szlachty katolickiej. Szczególnie zawzięci na "pludrów" - jak pogardliwie nazywano szwedzkie wojska - byli wierni z parafii morzewskiej. Obejmowała ona wówczas wsie Morzewo, Rzadkowo, Krzewinę, Dziembowo i Byszki.
Mieszkańcy tej parafii niemal od pierwszych dni potopu szwedzkiego dotkliwie odczuwali jego skutki. Najeźdźca zmusił ich bowiem do budowy traktu przez Noteć, którym wywożono do Szwecji łupy zrabowane w Rzeczypospolitej. Zmuszano chłopów do cięcia okolicznych lasów, zwłaszcza dębiny i układania jej dla przebycia bagien w poprzek drogi łączącej Piłę, Ujście i Chodzież. Nikt nie myślał o zapłacie ani za drewno, ani za pracę, ciesząc się, że głowę zdołał uratować, bo Szwedzi dla katolików byli okrutni.
Kiedy więc rozniosło się wśród morzewskich parafian, że Szwedzi oblegli Jasną Górę z cudownym obrazem Matki Boskiej, wzburzenie ludu doszło do najwyższego stopnia i dodało włościaństwu miejscowemu odwagi do zbrojnego wystąpienia przeciw najeźdźcom.
W listopadowy wieczór na plebanii u księdza proboszcza zebrali się sołtysi wsi należących do parafii oraz co znaczniejsi miejscowi rzemieślnicy. Jednomyślnie uradzono, że trzeba Najświętszej Panience ruszyć na pomoc.
- Ale nie z pustymi rękoma - studził zapał parafian ksiądz proboszcz. - Trzeba nam najpierw broni. Coś tam po okolicznych dworach się znajdzie, ale niewiele tego, bo heretycy broń wszelaką grabili. A nam trzeba krócic i muszkietów.
- To ja w Pile spróbuję proch kupić - zaofiarował się piwowar z morzewskiego browaru, z którego dochód probostwu był przypisany. - Jak ksiądz proboszcz zgodę da, to za piwo go dostanę.
Kapłan skinieniem głowy przyzwolił, po czym rzekł:
- Niech kowale piki, spisy, rohatyny i oszczepy kują. Marna to broń, ale z gołymi rękoma na wroga przecież nie pójdziemy. I dobrze ją po zagrodach pochować, bo w każdej chwili może być potrzebna.
Miał rację ksiądz proboszcz. Oto nie minęły dwie niedziele, a do Morzewa przybiegł z wieścią Sobek, syn kowala z Rzadkowa, że niewielki oddział infanterii (piechoty) szwedzkiej na wzgórzu pod wsią zaległ obozem, prowadząc wozy z łupami.
Ksiądz wysłał po wsiach ministrantów, by ludzie z bronią, jaką mieli pod ręką, stawili się pod kościołem. Wieczorem zebrało się kilkudziesięciu chłopów. Korzystając z rady starego Macieja, który jako młodzik służył w łanowej piechocie, wysłano najpierw na przeszpiegi kilku chłopców. Mieli oni obserwować Szwedów i dać znać, kiedy się pośpią. Po północy powrócił jeden z nich:
- Szwedy śpią, leżą pokotem przy ognisku, a kilku wozów pilnuje. Ci też posnęli.
- No to w drogę - zarządził stary Maciej, któremu dowództwo powierzono. Po chwili oddział zniknął w ciemności, żegnany znakiem krzyża przez proboszcza.
Podzieleni na dwie grupy, chłopi uderzyli znienacka. Jedni uzbrojeni w kosy, widły i siekiery napadli na śpiących wrogów, przycisnęli belką pokotem leżących żołnierzy i tak obezwładnionych pozabijali. Drudzy wdarli się do obozu i nie biorąc jeńców, zgładzili pozostałych piechurów. Nim słońce wzeszło, po Szwedach nie było śladu, a chłopi wrócili do swych domostw objuczeni bronią i dobytkiem.
Wieść o zwycięstwie morzewskich kmieci rychło rozeszła się po Krajnie, ale ponieważ takich potyczek było wówczas wiele, nie zanotowali jej kronikarze. Tylko w najbliższej okolicy, wśród ludu, pamięć o tym wydarzeniu przetrwała. Wzniesienie między Morzewem a Rzadkowem, gdzie odbyła się rzeź Szwedów, nazwano "Śmiertelną Górą". Jeszcze sto lat potem ludzie opowiadali sobie, że za wyrządzone krzywdy dusze zabitych Szwedów zmuszone były raz do roku, jesienią, czynić pokutę. Wtedy nikt nie miał odwagi znaleźć się w pobliżu wzgórza. Jeśli jednak pojawił się taki śmiałek, słyszał głos trąbki, tętent koni, szczęk szabli i dzikie okrzyki. Mógł też zobaczyć, jak na czele oddziału pędził jeździec z dziko ogniem płonącymi oczyma, wymachujący mieczem. Za nim kilkunastu konnych z rozwichrzonymi włosami, ubranych w czarne płaszcze. Mógł też usłyszeć przerażający wrzask i wołanie o pomoc.
Zbigniew Noska
Legenda pochodzi z mojego zbioru legend powiatu pilskiego pt: "Zaklęta w kamień" wydanego w 2021 roku przez SPG ART-WENA w Pile
Utwórz konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji..
Musisz być zarejestrowanym użytkownikiem, aby móc opublikować odpowiedź.
Utwórz konto
Zarejestruj się, aby dołączyć do Nas!
Zarejestrowani użytkownicy, mają dużo więcej przywilejów, związanych z użytkowaniem forum.
Rejestracja i korzystanie z forum jest całkowicie bezpłatne.