Spóźnione ofiary II-giej wojny światowej!

Fakty, wydarzenia i ciekawostki z życia powojennej Piły w nawiązaniu do historii.
Jerzyk
PRZYJACIEL
Posty: 499
Rejestracja: 08 gru 2006, 22:20
Lokalizacja: mazowsze

Spóźnione ofiary II-giej wojny światowej!

Post autor: Jerzyk »

Chciałbym otworzyć nowy wątek (na razie, nie tablicę pamięci) w którym byśmy umieszczali nazwiska i imiona oraz bliższe okoliczności śmierci ludzi-często dzieci, którzy zginęli na terenie miasta Piły i ewentualnie okolic Piły (np. w okolicznych lasach) na skutek wybuchu "niewypałów" jak to się wtedy określało i nie tylko. Przynajmniej kilkunastu mężczyzn zginęło pod gruzami Piły w czasie akcji odgruzowywania, likwidacji stojących rumowisk. Dzisiejszym młodym ludziom trudno w niektóre fakty uwierzyć ale tak było. Ludzie ginęli od "niewypałów" jeszcze kilkanaście lat (i więcej) po zakończeniu wojny. I jako - przekonany jestem o tym - najstarszy i najdawniejszy (czy jest ktoś na forum, który zameldował się w Pile w lutym 1946 roku?) pilanin rozpoczynam!

Największą tragedią, która się rozegrała w Pile wiele lat po wojnie a związana (jest z wojną) była: Eksplozja nieustalonej ilości i rodzaju min i innych nad Gwdą obok al. Niepodległości (dziś stoi tam krzyż postawiony w 40-lecie tragedii). Eksplozja miała miejsce w dniu 1-go września 1958 roku około godz. 18:35.
Trzynaście lat po wojnie w wyniku wybuchu ok. kilkudziesięciu min czy granatów albo min p. czołgowych ginie co najmniej 13-cioro dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. I nieważne tu są w tej chwili okoliczności tej śmierci i nie o to tu chodzi, że być może ktoś zawinił - bo nie zgłosił czy nieśpiesznie zabierał znalezione "niewybuchy" czy niewypały. Ważne, że grupka kilkanaściorga dzieci bawiąc się na łące nad rzeką, omalże w środku miasta 13 lat po wojnie ginie!!!
Pamiętam pogrzeb, fotografowałem z "barbakanu" przy ul. Chopina - jedenaście? trumien (w tym trumienki). Niestety zdjęcia się nie zachowały.
Z najbliższego "otoczenia bawiących się" ocalało dwoje.
- ELŻBIETA SKOTARCZAK I JERZY KOŻUCH. Oboje nie wyszli bez skazy. Jerzy niedowidzi - żyje do dziś, Elżbieta chyba też żyje, ma ślady eksplozji na zawsze w twarzy.
Czy jeszcze wtedy zginął ktoś więcej??? Nie potrafię powiedzieć! Może ktoś zna nazwiska wszystkich ofiar i ich wiek? Umieśćmy je na forum w tym wątku i oddajmy cześć!

Druga co do wielkości tragedia rozegrała się wcześniej! Skrzyżowanie ulic Okrzei i Buczka (a może jeszcze wtedy nazywała się Piramowicza?) Ruiny kościoła, który wtedy tam stał, raczej nie kryły min! Skąd zatem pochodziły niewypały, które kilka lat po wojnie - bo był to chyba rok 1950 - zabiły kilkoro dzieci zamieszkujących wtedy rejon tego skrzyżowania ul. Świętojańskiej? czy W. Pola?
Fama głosiła, że dzieci było pięcioro czy sześcioro? Ile było faktycznie, jaka jest dokładna data tego wydarzenia??? Kto zna nazwiska dzieci, które zginęły wtedy w tym kościele? Umieśćmy je na forum w tym wątku i oddajmy cześć!

Do grona spóźnionych ofiar II-giej wojny światowej zaliczył bym człowieka, który na moich oczach - kilkuletniego chłopaka w roku 1948 a może w innym??? (niewiele rzeczy jest tak nietrwałych jak ludzka pamięć!) - zginął pod walącą się ścianą wypalonego budynku przy ul. Browarnej tuż przy skrzyżowaniu z ul. Walki Młodych i Ludowej (skrzyżowanie to wyglądało inaczej niż dziś). Kiedy zginął (data), jak się nazywał? Coś mi się kojarzy, że mieszkał na Ludowej 60 (w rejonie dzisiejszego blaszaka) i osierocił troje dzieci! Gdzie są co robią? Czy ktoś może podać bliższe szczegóły?
Nie tylko ON jeden!!! Było ich wielu, zginęli w czasie pracy przy usuwaniu niebezpiecznych elementów miasta, bo te sterczące ściany mogły się w każdej chwili przewrócić!!! Na kogoś bezbronnego!
Umieśćmy jego nazwisko (i tych na dziś) bezimiennych jego kolegów, których wyciągano z pod gruzów Piły w latach 40-tych i 50-tych, - na forum i oddajmy im cześć!!!

A moi i nie tylko moi koledzy z ławy szkolnej!!! Młodzi kilkuletni ludzie, który znajdowali w piwnicach na strychach i w ogrodach czy lasach rożnego typu śmiercionośne "zabawki" i poszli z nimi prosto do nieba! (nie zawsze w jednym kawałku)!
Ustalmy ich nazwiska. Umieśćmy je na tym forum w tym wątku i oddajmy cześć!!!! dając w ten sposób dowód, że pamiętamy, że wiemy!!!



/ EDIT MODERATOR: Temat tragedii z dnia 1 września 1958 roku był już poruszony tutaj » viewtopic.php?p=2332#2332 /
ziolek
PRZYJACIEL
Posty: 2009
Rejestracja: 14 maja 2006, 17:32
Lokalizacja: Piła
Podziękowano: 2 razy
Kontakt:

Post autor: ziolek »

Nawiązując do tragedii z 1958 r.

Tamtego dnia moja matka na pytanie czy też może iść nad rzekę na szczęście usłyszała od mojej babki słowo "nie". Heh... :?
Filip
Posty: 443
Rejestracja: 26 sie 2006, 17:08
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Filip »

W tragedii na al. Niepodległości miał uczestniczyć także mój wujek. Na szczęście spóźnił się. A babcia z ciocią i z wujkiem oraz ich rodzicami mieszkali na przeciwko w kamienicy, teraz jest pomalowana na zielonkawy kolor. Bodajże słyszeli także wybuch, nie pamiętam dokładnie, gdyż babcia już dawno mi tą historię opowiadała.
Tylko wątpię aby był to rok 1958, wydaje mi się, że musiał to być 1948.

A propos tragedii jeszcze. Nie wiadomo ilu ludzi rozstrzelali rosyjscy żołnierze. Babcia odpowiadał mi, że jej rodzice chcieli zasiedlić jeden z domów na ul. Mieszka I, ale bali się ruskich żołnierzy, którzy na ziemiach odzyskanych mogli robić co chcieli.
ziolek
PRZYJACIEL
Posty: 2009
Rejestracja: 14 maja 2006, 17:32
Lokalizacja: Piła
Podziękowano: 2 razy
Kontakt:

Post autor: ziolek »

Oj Filipie Filipie. Uparciuchu. :) Nie mógł to być 1948, gdyż moja matka byłaby zbyt młoda by to wydarzenie pamiętać. ;)
Filip
Posty: 443
Rejestracja: 26 sie 2006, 17:08
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Filip »

To były moje przypuszczenia, bo wydaje mi się że w 1958 mój wujek byłby zbyt "stary" :wink: BTW - coś się przyczepił tak do tego uparciucha? :wink: :D
ziolek
PRZYJACIEL
Posty: 2009
Rejestracja: 14 maja 2006, 17:32
Lokalizacja: Piła
Podziękowano: 2 razy
Kontakt:

Post autor: ziolek »

A bo sam się przyznałeś na tym forum do bycia upartym. ;) Ok. Nie offtopujmy.
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Spóźnione ofiary II-giej wojny światowej !

Post autor: adam »

Na cmentarzu w Dolaszewie jest pochowana osoba, która zginęła w 1952 r. w wieku 21 lat z powodu wybuchu niewypału znalezionego na łąkach pomiędzy Piłą a Dolaszewem.
ziolek
PRZYJACIEL
Posty: 2009
Rejestracja: 14 maja 2006, 17:32
Lokalizacja: Piła
Podziękowano: 2 razy
Kontakt:

Re: Spóźnione ofiary II-giej wojny światowej!

Post autor: ziolek »

Jerzyk pisze:JERZY KOŻUCH. Jerzy niedowidzi - żyje do dziś
Niestety już nie. Dziś o 11:00 na pilskim cmentarzu będzie miał miejsce jego pochówek.
Awatar użytkownika
AdrianaPiła
Posty: 2
Rejestracja: 24 lut 2014, 20:53
Kontakt:

Re: Spóźnione ofiary II-giej wojny światowej!

Post autor: AdrianaPiła »

To mój pierwszy komentarz tu więc nie wiem jak to wyjdzie i czy wszystko zrobię dobrze. Za błędy z góry przepraszam.
Mój dziadek mało co nie był tam w czasie wybuchu, przyjaźnił się z ofiarami i dobrze wszystko pamięta napisałam o tym dwa "reportaże".
http://pilankawinnymmiescie.blogspot.co ... wic-z.html
http://pilankawinnymmiescie.blogspot.co ... eciom.html

----------

„On płakał, że nie pozwolono mu się bawić z resztą, jednak w ten sposób nie był 12 ofiarą...”
Był piękny słoneczny dzień, 1 września 1958 roku. Każde dziecko na osiedlu się znało i przyjaźniło. Każdy z każdym zżyty! Godziny popołudniowe - ok. 17-18:30.
Dzieci chciały uczcić ostatni dzień wakacji. Wyszły się pobawić, nie było placów zabaw, ale były gruzy, rzeka... Los tak chciał, że to nie był tylko koniec wakacji, to był dla nich koniec życia...
Były jednak dzieci, które w tym czasie się obrażały, bo rodzic zabronił im pójść do reszty i bawić się w ten ostatni dzień, ciepły, słoneczny... Jedną z takich osób był mój dziadek, któremu tata kazał jechać rowerem na działkę po buraki... Naprawdę, aż nie chce się wierzyć, że to buraki uratowały mu życie. Na forum pilskim czytam:
"Moja mama też miała tam być, ale na szczęście babcia powiedziała NIE", "Mój wujek miał tam być, na szczęście dostał karę" itd.

Tragedia, która wstrząsnęła całą Piłą. Spróbujmy wrócić do tamtego dnia.
Bardzo piękny dzień, ciepły słoneczny! 1 września, kolejna rocznica wojny, uczniowie SP nr 5 chcąc uczcić i wykorzystać ostanie godziny przed rozpoczęciem roku szkolnego (rozpoczęcie miało odbyć się 2 września) idą nad rzekę, gdzie nurkując znajdują długie, metrowe przedmioty. Miny, które podpalają. Ciekawość młodych dzieci, nie pilnowanych przez rodziców bierze górę. Niestety. Jedna z nich zmienia wszystko. W okolicy wypadają szyby, pękają fundamenty - wielki huk. Pierwsza myśl to "kolejna wojna"! W końcu był to 1 września. Potem ludzie szybko biegną na miejsce wypadku. 11 osób zginęło, 2 się uratowały, chowając za drzewem. Milicja czwórkami biegnie na miejsce wypadku. Bardzo dobrze pamięta to mój dziadek, Roch, który wtedy miał 13 lat, wracał już z działki. Gdyby tylko był szybciej... tata powiedział mu, że gdy wróci będzie mógł jeszcze pojechać do reszty i bawić się z nimi. Takiego szczęścia nie miał Tadeusz Kuchcicki, którego tata wysłał po papierosy, a gdy ten wrócił, pozwolono mu jeszcze pojechać i się pobawić. Tadziu był w drodze, gdy już dojeżdżał rowerem nastąpił wybuch. Dostał odłamkami. Zmarł w drodze do szpitala. Umarł prawie na rękach ojca, który był z nim bardzo związany. Jego tata odwiedzał go na cmentarzu bardzo często, aż jednego dnia sam zmarł na zawał serca przy jego grobie. Ze swoim synem.
Tak dalej opowiada mi dziadek. Pamięta jak ludzie biegli szybko, a on dowiedział się, że jego brat nie żyje. Na szczęście okazało się, że razem z kolegą schowali się w szopie. Ludzie opisują, że szczątki małych dzieci znajdowały się wszędzie. Wnętrzności wisiały nawet na drzewach, a większość chowała się w trawie. Na pogrzebie i mszy w kościele Św. Rodziny była prawie cała Piła. 10 białych trumienek. Tak. 10. Ciała były w takim stanie, że ciężko było nawet spróbować rozpoznać dziecko.
Cudem uratowana dwójka - Jerzy i Ela. Ona miała całą twarz w prochach, On bez oka, z ranami. Pani Ela jeszcze żyje. Chyba nigdy nie zapomni tego co się stało. Odeszli przyjaciele, znajomi, a to wszystko przez ciekawość. I nie właściwa opiekę rodziców.

Ten materiał został napisany z informacji mojego dziadka, 13- letniego wtedy Rysia, któremu po prostu kazano jechać po buraki. On płakał, że nie pozwolono mu się bawić z resztą, jednak w ten sposób nie było 12 ofiar... Ale czy wróci to życie tym dzieciom, które odeszły w tak piękny słoneczny dzień jak np. dziś? Czy można mówić o sprawiedliwości? O jakiejkolwiek winie? A jeśli tak to kogo? I dlaczego warto pisać o czymś co zdarzyło się 56 lat temu? Odpowiedź na to ostatnie pytanie jest prosta: Bo znajomi i rodzina ofiar nigdy nie zapomną - bez różnicy czy to zdarzyło się wczoraj czy 56 lat temu...

Wróćmy się do ferii 2012 roku. Młoda Adriana jedzie z dziadkiem do starostwa.
- Widzisz to miejsce, tu był kiedyś wybuch, mogłoby już dziadka nie być - powiedział do mnie wyraźnie zasmucony.
Nie ciągnęłam tematu, nie wyczułam w nim niczego interesującego - jak widać, nie słusznie.
Przed Świętami Bożego Narodzenia podeszłam do mamy.
- Wiesz może coś o tym wybuchu? - zapytałam, ale mama nie wiedziała za wiele, baa w porównaniu do tego co się dowiedziałam nie wiedziała nic prócz tego, że coś takiego miało miejsce.
Dziadek z babcią przyjechali po kilku dniach, poprosiłam dziadka do pokoju i zamiast rozmawiania o jakiś "głupotach" zapytałam - "Jak to było z tą tragedią?" dziadek zaczął opowiadać, na początku pamiętał nie wiele, data, ilu ich było, wydarzenia - to nie była pustka, te informacje trzeba było odświeżyć.
Po 10 minutach rozmowy myślałam, że to już koniec. Straszna tragedia, ale nie niosła ona żadnej wielkiej tajemnicy. A jednak...
Wpisałam poszukiwaną frazę na Google - znalazłam - to była kwestia czasu bo wspomnienia wracały w szalonym tempie, z każdą chwilą, momentem, sekundą...
Pojawiły się znajome nazwiska, miejsca a przed oczami wyobraźni te twarze, które przecież jeszcze nie tak dawno się uśmiechały i bawiły się z nami.
Po znalezieniu bardzo rzetelnego artykułu i po opowieściach dziadka wiedziałam, że to jest coś czym trzeba się zająć. Najlepiej teraz, natychmiast.
Tegoroczne ferie. Piękny poranek, słońce zdawało się być tak silne jak tamtego feralnego dnia...
Nasze nogi poniosły nas do Muzeum S. Staszica na wykład o najstarszym palnie miasta Piła z XIXw. Całą drogę z muzeum do miejsca tragedii przegadaliśmy aby magicznie choć na chwilę przenieść się w czasie i zobaczyć Dawną Piłę. Kto by pomyślał, że obok obecnie wielkiego, pięknego hotelu znajdował się cmentarz? Sam fakt, że na miejscu hotelu Gromada był Kościół Św. Janów wiedzieliśmy od dawna bo jego ruiny pamiętają nawet moi rodzice, ale sam fakt, że obecne bloki mogą leżeć na cmentarzu...
Szliśmy powoli, jeszcze kilka miesięcy temu nie byłam pewna czy chce być na miejscu w którym stało się coś takiego nie możliwego do pojęcia w obecnych czasach. Jednak teraz już wiedziałam, że dobrze robię!
Stał tam mały sklepik "na schodkach" tak mówili na niego bardzo dawno temu, gdy dzieci maszerowały po mleko lub może tak jak Tadeusz Kuchcicki, któremu tata kazał jechać po te straszne papierosy, a potem pozwolił jeszcze pojechać pobawić się...
Dalej idąc zobaczyliśmy szkołę podstawową 5, w której uczyli się te młode, ciekawe życia dzieci. Szkoła obchodziła wtedy 60 lecie.
Byliśmy coraz bliżej. Podeszliśmy pod krzyż, który został postawiony na 40 rocznicę tego wydarzenia. Stoi on w innym miejscu, ale ma to na celu by więcej Pilan i turystów zwróciło na niego uwagę.
Człowiek stoi pod tym krzyżem i myśli. Co czuli rodzice, dlaczego się nimi dobrze nie zajęli przecież zabawy nad rzeką mogły skończyć też utopieniem...
A ta jedenastka, uśmiechniętych dzieciaczków, które chciały zaspokoić swoją czystą, normalną dziecięcą ciekawość musiała odejść, by już nigdy nie pójść do szkoły, by już nigdy nie spotkać się ze znajomymi, by już nigdy nie przytulić się i poczuć matczyną miłość. Nigdy...
A co z milicją? Która miała być ciągle informowana o tym, że na dnie są takie a nie inne "pamiątki" z wojny? Mówili, że je usuwają? A tu dzieci, które dobrze jeszcze nie poznały świata je znalazły i to sprawiło, że obecnie siedzę w ciepłym domu będąc bliska wieku Jerzego Raka i opisuję tą tragedię o której wielu z nas zapomniało a jeszcze większość nie wiedziała...
Można powiedzieć, że teraz Ten Tadeusz Kuchcicki, który zmarł na rękach ojca, a ten za to odszedł kilka lat później na cmentarzu obok jego grobu są szczęśliwi, że wreszcie są razem, tylko Tadeusz zdecydowanie za szybko się Tam znalazł i na pewno nie zasłużył na taką śmierć. Przemieszczamy się na Aleję Niepodległości 44 i 46.

- Twój brat nie żyje - usłyszałem od ludzi , okazało się, że był w tej szopie - opowiada dalej dziadek.
Szliśmy oglądając te mieszkania, udało nam się wejść do środka.
- Barierki wciąż te same co kiedyś - mówił rozmarzonym głosem dziadek. Widziałam, że to dla niego powrót do tamtych dni, gdy był jeszcze małym chłopcem, przyjacielem i bratem.
Cała reszta mieszkała w obrębie wybuchu i wszyscy dobrze się znali.
Idziemy dalej, gdy dziadek zagaduje do starszej Pani. Przedstawia mnie i mówi, że zajmuję się sprawą tragedii z 1958 roku.
Kobieta uśmiechnęła się i ona opowiedziała o swoich wspomnieniach o tym jak pamiętała te młode twarze, o tym jak śliczna była pogoda i o tym że po wybuchu jeszcze trzymała się z Ewą Skotarczyk.
Każdy z tamtego miejsca pamiętał tą "paskudną" historię znad Gwdy.
Pamiętał pogrzeb i te białe trumienki, całe miasto w kościele, ku tym małym roześmianym twarzyczką.
I z każdą chwilą dochodzi do mnie, że w tamtym miejscu ludzie ciągle pamiętają, że to tam ciągle żyje. I oczywiście jak wielka to była tragedia. Same przemyślenia są już w głowie kłębkiem informacji, które układają się w jedną całość.
A My jeszcze nie byliśmy w miejscu kulminacyjnym.
W miejscu w którym to się stało. W miejscu w którym skończyło się wszystko. Jeden wybuch, zniszczył plany, marzenia i zabrał uśmiech z twarzy tysięcy pilan.
I tu powinniśmy sobie uświadomić. O ilu rzeczach na co dzień nie myślimy. Przecież, gdyby rodzice wiedzieli to by ich tam nie puścili.
I tak można się zastanawiać... co by było gdyby było... ale czy wróci to życie tym dzieciom, które odeszły w tak piękny słoneczny dzień jak np. dziś?

----------

Mną tą historia wstrząsnęła, tym bardziej że gdy byłam tam w miejscu gdzie mieszkali, to ciągle żyje.
ODPOWIEDZ

Utwórz konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji..

Musisz być zarejestrowanym użytkownikiem, aby móc opublikować odpowiedź.

Utwórz konto

Zarejestruj się, aby dołączyć do Nas!
Zarejestrowani użytkownicy, mają dużo więcej przywilejów, związanych z użytkowaniem forum.
Rejestracja i korzystanie z forum jest całkowicie bezpłatne.

Zarejestruj się

Zaloguj się